wtorek, 27 sierpnia 2019

Początek rozrywek gimnazjalnych, czyli europejski szok

Szkoła się jeszcze oficjalnie nie zaczęła, a już wywołuje u mnie mdłości i średnio humanitarne nastawienie do nowego ciała pedagogicznego.
Na razie zżerają mnie nerwy o Juniora i jego debiut w gimnazjum, a to dopiero początek, bo moja córka już mi zaraportowała, że jej plan lekcji, który był dokładnie ułożony  jeszcze przed wakacjami, został totalnie schrzaniony i właściwie wszystko trzeba zaczynać od początku.
Jak sobie przypomnę ile czasu, emaili i nerwów kosztował nas ten proces to trafia mnie szlag z gatunku tych mocno krwiożerczych.

W poniedziałek zorganizowali nam trzygodzinne zwiedzanie gimnazjum, żeby dzieciaki nie wpadły w panikę na początku roku szkolnego, (popieram).
Każdy nieszczęśnik dostał numer klasy, numer szafki i kod otwierający. Junior przegonił nas tak na oko z pięć razy przez całą szkołę, (a było po czym), potem jeszcze obleciał całość z kumplami ze trzy razy i wreszcie poczuł się usatysfakcjonowany i spokojny. 
My też, aczkolwiek nie nazwałabym tego stanu spokojem, a raczej wycieńczeniem.
Znaleźliśmy dwa zapomniane, plastikowe krzesełka pod męską ubikacją, (ciekawe dlaczego akurat tam ktoś chciał siedzieć), i zalegliśmy jak dwa leniwce na emeryturze. 
Właściwie mogliśmy zacząć pobierać opłaty za korzystanie z toalet.

Tu będzie mała wzmianka o amerykańskich szafkach, które można sobie obejrzeć, na prawie każdym filmie. Wiem, że takie szafki pojawiły się już w polskich szkołach, ale wcześniej nie miałam przyjemności bliższego zapoznania się z tym zachodnim pomysłem na udogodnienie życia młodzieży. 
Owe szafki mają zamki jak profesjonalnie sejfy, chwilkę zajęło mi zrozumienie, gdzie leży problem, ale potem było już z górki. 
Oczywiście nie dałabym rady włamać się do żadnej, ale posiadając szyfr wymiatam.
Junior, bystrzak po kilku próbach opanował również tę trudną sztukę po mistrzowsku, a potem zaczął pomagać kolegom.
Dookoła nas na podłodze siedzieli rodzice i uczyli swoje pociechy otwierania szafek. 
Szafek było od cholery i ciut ciut, w związku z tym całe korytarze pełne były zdesperowanych rodziców i przerażonych dzieciaków.

Niektóre mamusie pobiły rekord, bo zaczęły razem z córkami urządzać wnętrza owych szafek na książki. Podwieszały kolorowe lampki, wykładały ściany samoprzylepną tapetą, montowały uchwyty na notesy i sztuczne kwiatki, na drzwiach i właściwie w środku brakowało jak dla mnie już tylko fontanny i małego telewizorka.


Szczęśliwie dla syna, znalazł się w klasie z jednym ze swoich ulubionych kolegów z podstawówki, radość go rozpierała, a nas ulga, do czasu.
Na następny dzień dostałam upojnego emaila, że się pomylili i syn będzie w innej klasie. Mieli geniusze na to dwa miesiące i im nie wyszło i jak ja teraz mam powiedzieć Juniorowi, że sprawa się rypła i to w prawdziwie amerykańskim stylu ?
Oczywiście próbowałam sprawę odkręcić, ale to jest coś co przerasta ich możliwości umysłowe.



Za to, jakby wszystkich rodziców opętał jakiś demon, zaczęli się natychmiast licytować jakie sporty będą ich dzieciaki uprawiać, według mnie, pewnie głownie rehabilitację po złamaniach, ale co ja tam wiem.
Na potencjalnych pacjentów nie trzeba było długo czekać, na korytarzach zaroiło się od dzieciaków w gipsie, nałożonym na rożne części ciała.
Nawet jedna z moich zaprzyjaźnionych mamuś zasuwała o kulach.


Na ogół się staram zachować stoicki spokój, ale czasami w oczach mi błyśnie, nazywany przez mnie roboczo "europejski szok". Według mnie to, konkretne uczucie pojawia się u obcokrajowców, zmuszonych do stawiania czoła braku kompetencji i absurdom amerykańskim.


Ten, specyficzny wyraz twarzy "zacofanych imigrantów", (szok wymieszany z litością i niedowierzaniem), wywołuje u Amerykanów w zależności od poziomu ich inteligencji, dezorientację, irytację lub wstyd.
Najwyraźniej coś "europejskiego" mi wypełzło na facjatę, bo połamana mamusia umknęła wzrokiem, włączyła drugi bieg i dała dyla,  (ciekawe jak ona się dorobiła tego złamania).
Czy te wszystkie uszkodzenia ciała powoduje coś w powietrzu, że szwankuje u ludzi koordynacja ruchowa, czy po prostu im wszystkim brak nie tylko rozumu, ale również odrobiny wyobraźni ? 
Chociaż według mnie jedno wiąże się nierozerwalnie z drugim.


I żeby nie było, że się czepiam indywidualnie, ostatnio usłyszałam wiele, identycznych opinii od Hiszpanów, Holendrów, Irlandczyków i jeszcze kilku europejskich nacji, przebywających w USA od kilku lat, (Polaków w tej grupie nie było).
Właściwie można je wszystkie opisać jednym zdaniem : 
"W tym kraju nic nie działa, tak jak powinno".
Sama bym tego lepiej nie ujęła.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz