czwartek, 31 grudnia 2020

Ach co to był za Rok, czyli co ci powiem, to ci powiem, ale ci powiem

 Stary Rok zbliżył się do końca, jakoś wyjątkowo nikt nie rozpacza, że czas mija tak szybko, wręcz przeciwnie wszyscy się cieszą i wiążą z Nowym Rokiem wielkie nadzieje i słusznie trzeba wierzyć, bo czasami tylko to pozostaje.


Zainspirowana projektem szkolnym Juniora postanowiłam podsumować Rok 2020 na swój sposób. Dzięki pomocy Mojej Córki mam nadzieję, że udało mi się znaleźć łyżkę miodu w beczce beznadziei. Oto co się wydarzyło na świecie, a możliwe, że w obliczu pandemii nam umknęło.

Styczeń

W ogrodzie zoologicznym w Naples na Florydzie urodziła się Gazela Slender Horned zagrożona wyginięciem. Dzielnej mamie życzę dużo zdrowia, sił i licznego potomstwa.



Luty

Nie udało mi się znaleźć żadnej, podnoszącej na duchu informacji ze świata oprócz gali oskarowej, ale zawsze to jakas rozrywka.


Marzec

Psy tresowane do obrony przed kłusownikami ochroniły 45 nosorożców. Dzielnym psiakom życzę dużo cierpliwości do ludzi i ostrego uzębienia.

Z powodu braków papieru toaletowego na rynku, wzrosło zapotrzebowanie na bidety  o 30%.


Kwiecień

Eminem świętował 12 lat trzeźwości, a Włosi wylegli śpiewając i grając na balkony. Wszystkim artystom życzę nieprzemijającej ochoty do tworzenia muzyki bez konieczności wspomagania się napojami wyskokowymi.


Maj

W San Diego zoo urodził się pierwszy od 30 lat hipopotam pigmejski, zagrożony wyginięciem. Hipciowi życzę dużo zdrowia, licznego rodzeństwa, a w przyszłości nastawionej prorodzinnie małżonki.




Czerwiec

Muzycy w Operze w Barcelonie wykonali koncert przed widownią złożoną z samych roślin doniczkowych które potem podarowali pracownikom medycznym. Artystom gratuluję ułańskiej fantazji i życzę tłumów na koncertach niekoniecznie posiadających listki.




Lipiec

Schroniska dla zwierząt opustoszały bo ludzie zaadoptowali więcej zwierzaków z powodu samotności w pandemii. Ludziom życzę, żeby ich uczucie do braci mniejszych nie przeminęło razem z wirusem.

Sierpień

Światowa Organizacja Zdrowia ogłosiła, że już nie ma wirusa Polio w Afryce. Ostatnim krajem, który wygrał walkę z chorobą była Nigeria.

Ogród zoologiczny w Brystolu ogłosił narodziny małych gorylków lowland zagrożonych wyginięciem. Gorylkom życzę szczęśliwego dzieciństwa i samych korzyści płynących ze sławy.



Wrzesień
W ogrodzie zoologicznym w Colombus w Ohio przyszła na świat zagrożona wyginięciem żyrafka Masai. Żyrawce, ze względu na urodę życzę sukcesów na wybiegu w show biznesie.

  • Październik

    W ogrodzie zoologicznym w Potter Park urodziła się para Tamarynów cotton top, a w Aukland przyszła na świat para Tamarynów Golden Lion, które są gatunkami zagrożonymi. Małpkom życzę dużo bananów i utalentowanego fryzjera.




    Listopad

    Szkocja jako pierwszy kraj na świecie wprowadziła ustawę gwarantującą darmowy dostęp do produktów potrzebnych podczas menstruacji.

    Jason Momoa, (niezwykle dobrze zbudowany, przystojny aktor), zaskoczył jednego ze swoich młodych fanów chorego na raka i połączył się z nim na FaceTime. Jasonowi Momoa życzę dalszego przyrostu masy mięśniowej.


    Grudzień

    Pandemia doprowadziła do największego spadku emisji gazów cieplarnianych w historii, o 2,4 miliarda ton mniej. 

    Pandemii życzę z całego serca, żeby się skończyła.


    W Starym Roku dodatkowo powróciły kina samochodowe, ludzie robili ręcznie maski dla potrzebujących, a muzycy dawali koncerty na żywo ze swoich domów.

    Mimo wszystkiego co wydarzyło się w 2020 Roku myślę, że nikt nie stracił nadziei, że będzie lepiej, bo nadzieja zawsze umiera ostatnia, a nadzieja kobiet w szczególności jest w obliczu wszelkich katastrof bardziej wytrzymała niż karaluchy.


Podsumowując, co ci powiem, to ci powiem, ale ci powiem Drogi Czytelniku, nie wystarczy zrobić lemoniadę z cytryn, które nam serwuje życie, trzeba jeszcze ją wypić, a najlepiej to robić w miłym towarzystwie. Tak więc do dna, a dodatkowo wznieśmy toast, że podstępnym menopauzom mówimy kategoryczne nie !

środa, 23 grudnia 2020

Życzenia

 W tym roku życzenia świąteczne będą odpowiednio dostosowane do sytuacji.

Mogłabym co prawda polecieć sprawdzonym schematem zdrowia i pieniędzy, ale jak to mawia moja Ciocia, na Titanicu płynęli bogaci i zdrowi i jakoś na niewiele im się to przydało.


Życzę Wszystkim i egoistycznie sobie też, zdrowia, powrotu do normalności, sił żeby do niej dotrwać, poczucia humoru żeby podczas oczekiwania nie zatruć życia najbliższym i odwagi żeby w międzyczasie nie bać się żyć i na przekór wszystkiemu złapać trochę szczęścia.


P.s. W ramach świątecznych kartek przedstawiam moje dzikie zwierzaki.













Amerykańskie Święta numer cztery, czyli kto by to liczył

 Lekko ospałymi skokami zbliżają się nasze, kolejne Święta Bożego Narodzenia w Stanach. Po raz czwarty zmierzymy się z tym wyzwaniem, a nie jest to łatwe. Święta, które normalnie wymagają sporego zaangażowania i odpowiednich funduszy, a w Ameryce są cięższe ze względu na odległość od domu, tęsknotę i brak niektórych artykułów spożywczych, w tym roku są dodatkowo zmaltretowane pandemią.


W celu podniesienia morale, najpierw zmobilizowaliśmy się do wywieszenia milionów lampek w ogrodzie. Przytomnie, w bardzo amerykańskim stylu, sprawdziliśmy prognozę pogodę, wybraliśmy piękny dzień i ruszyliśmy do boju. Ponieważ jednorożce już były na stanowisku skupiliśmy się na oświetleniu. Po dwóch dniach, dokupieniu 5 dodatkowych kompletów lampek i doprowadzenia się do stanu mocno upadłościowego, ogłosiłam satysfakcjonujący koniec procesu.
Efekt przeszedł nasze oczekiwania, a u nowych sąsiadów wywołał nerwowe tiki. 
Najpierw obserwowali nas w skupieniu i myślę w rosnącym przerażeniu, następnie sąsiad zaczął owijać kolumny lampkami.
On kolumnę, a ja krzaczek, on drugą kolumnę a ja drzewo, poddał się jak mu zabrakło kolumn, a ja ciągle tkwiłam w chaszczach, trzeba było tyle nie wycinać kolego.
W pewnym momencie miałam wrażenie, że nieudolnie odtwarzamy scenę z filmu „Sami swoi” jak Pawlak wieszał flagę na dachu i musiała być wyżej niż u Kargula.

Powiem tylko, że jak po zmroku odpaliliśmy uroczyście wszystkie dekoracje sąsiad stał po drugiej stronie lekko załamany, można powiedzieć, że z zazdrości produkował zieloną poświatę. Mój mąż oczekiwał ożywionej dyskusji o naszym ogrodzie na czacie straży sąsiedzkiej, ale nic się nie pojawiło i dobrze, bo musiałabym kupić strzelbę, fotel bujany i posiedzieć trochę przed domem, żeby sąsiedzi nabrali szacunku dla ułańskiej fantazji.
Za to sąsiedzi po skosie podeszli do sprawy ambicjonalnie, sprowadzili specjalną ekipę i podświetlili sobie całe drzewo. Moja rodzina stwierdziła, że podnoszę poziom szaleństwa świątecznego w okolicy.

Kiedy już lampki pięknie świeciły, jednorożce magicznie mrugały, a dmuchane towarzystwo w osobach myszek miki, smoka i krasnoludków podnosiło poziom optymizmu w powietrzu, miało miejsce pewne wydarzenie.
Mianowicie kiedy napawałam się widokami zobaczyłam, że do naszego pięknie oświetlonego domu wraca nasza Kotka. Puchatość była na gigancie, wymknęła się zaraza kiedy byliśmy zajęci procesem dekoracyjnym. Szalała gdzieś dobre, kilka godzin, gdyby nie była wysterylizowana wróciłaby do domu w ciąży jak nic, a ja jeszcze nie postrzegam siebie w kategoriach Babci Polki.

Po zakończeniu dekorowania domu od zewnątrz i wewnątrz, wliczając w to ubieranie choinki, skupiliśmy się na stronie kulinarnej. Najpierw jak zwykle zrobiliśmy gar bigosu, a że mój mężuś lubi działać z rozmachem to wyszło nam ok. 14 kilogramów naszej dumy narodowej. Zamrożona w woreczkach będzie nas ratowała w chwilach głębokiego kryzysu i spadku nastrojów.

Pozostając w temacie jedzenia poniżej umieszczam nasze menu świąteczne, które mimo oddalenia od Kraju wygląda bardzo przyzwoicie, wszystko to będzie dzieło naszych rąk.

Sałatka jarzynowa 
Zupa grzybowa
Pierogi z grzybami
Karp smażony
Schab pieczony
Karkówka pieczona
Może boczek, niech się cholesterol wścieknie
Pasztet
Bigos
Kruche ciasteczka
Kajmak 3 smaki

Makowiec i śledzik ze sklepu polskiego, (kocham to miejsce).

Podsumowując, lampki świecą, prezenty zapakowane, składniki do wyczarowywania potraw świątecznych zakupione - musi się udać. 

W ramach podsumowania roku Junior dostał w szkole zadanie przygotowania prezentacji, z podziałem na miesiące co się ciekawego wydarzyło na świecie i w rodzinie. Nauczycielka szczególny nacisk położyła na bardzo pozytywnym wydźwięku wspomnień. 
Syn się lekko zawiesił, siostra ruszyła mu na pomoc. Po pewnym czasie przyszli do mnie zdołowani, że po sprawdzeniu w internecie okazało się, że w styczniu nie wydarzyło się na świecie nic pozytywnego. Zasugerowałam zmianę podejścia i spojrzenia na sytuację pod innym kątem. Moje dzieciaki załapały aluzję i w krótkim czasie prezentacja Juniora zaczęła przypominać dowcip o Stalinie.
Być może nie wszyscy znają, więc króciutko streszczę.

Dziennikarz  ma za zadanie napisać artykuł o Stalinie, w tym celu zbiera materiał podróżując po Rosji. Dowiaduje się, że w jednej wsi żyje staruszeczek, który poznał Stalina osobiście. Przeprowadza z nim wywiad i okazuje się, że według sędziwego świadka Stalin był wspaniałym, pełnym miłosierdzia człowiekiem. Zszokowany dziennikarz stara się zrozumieć powód takiego zachwytu i staruszek opowiada mu historię, że jak był małym chłopaczkiem to Stalin przyjechał do jego wioski i on podszedł do Stalina prosząc go o cukierka, na co Towarzysz powiedział mu: „Spierdalaj gówniarzu”.
Kiedy dziennikarz cały czas nie rozumie zachwytu, staruszek wyjaśnia: „A mógł zabić !”

I tak właśnie wyglądał projekt Juniora, w jednym miesiącu w obliczu pandemii, zamknięcia i ogólnoświatowej izolacji jedynym pozytywem był fakt, że jeszcze wszyscy żyjemy i Kotka ma urodziny, a w październiku, oprócz faktu, że cały czas żyjemy, że wystawiliśmy michę słodyczy na Halloween.
Po obejrzeniu prezentacji dopadła mnie refleksja, że po pierwsze całe szczęście, że ten rok już się kończy, a po drugie, że chyba nam ten optymistyczny wydźwięk nie do końca wyszedł.


wtorek, 22 grudnia 2020

Strach się bać, czyli nadganiam zaległości

 Święta Bożego Narodzenia to nie jest zabawa dla mięczaków. Zabrzmiało złowieszczo, wiem, zwłaszcza ode mnie fanatyczki bożonarodzeniowej. Zamilkłam, bo mówiąc szczerze pandemia mnie osłabiła, na szczęście póki co nie dopadł nas wirus, ale za to ogarnęła wszystkich apatia. I teraz na przekór wszystkiemu szykujemy się do Świąt, ale zanim zacznę się roztkliwiać nad dekoracjami, krótkie streszczenie co się działo u nas w domu i zagrodzie od października, bo nie da się ukryć, że się opuściłam w pisaniu. Na swoją obronę mam tylko to, że moje siły też mają swoją datę ważności, a ten rok dał się we znaki nie tylko mnie, ale całej planecie.


Zostawiajac problemy planety w spokoju, najpierw sąsiedzi  odpowiedzieli zmasowanym atakiem. Na zasadzie akcja-reakcja wyprodukowali porażającą ilość koszmarów w celu przyćmienia moich jednorożców.
Przez ponad miesiąc nasza uliczka pławiła się w horrorze. Przy okazji zauważyłam ciekawą rzecz, że najbardziej straszne są najprostsze dekoracje. Można powiedzieć, że minimalizm i granie na wyobraźni robi większe wrażenie niż efekty specjalne. Chociaż jak dla mnie to już trochę tych wrażeń było za dużo. Nigdy nie mogłam zrozumieć jak ludzie mogą lubić horrory i ogólnie jak można lubić się bać. Najwyraźniej można, tylko dlaczego ja mam się bać do towarzystwa ? Jakby mało było wstrząsów na świecie.

Chociaż kto wie może to jest jakiś pomysł na przestraszenie strachu. Ostatnio, na przykład mój osobisty mąż kupił sobie książkę z gatunku katastroficznych, w której okropny wirus zaatakował i zdziesiątkował populację na świecie. Pochłaniał ją z wypiekami na twarzy starając się unikać mojego potępiająco-niedowierzającego spojrzenia.

Wracając do tematu nasi, nowi sąsiedzi jeszcze zanim wybudowali dom wzbudzali we mnie szereg różnych emocji, aczkolwiek wszystkie były dalekie od sympatii. Po masowym morderstwie grupy kilkusetletnich drzew, o czym już pisałam, wybudowali ogromny dom. Posadzili kilka rachitycznych krzaczków, z braku ogrodu wystawili fotele przed drzwi i nabrali zwyczaju zasiadania na nich i komentowania rzeczywistości, (przynajmniej dopóki trwało lato). Na Halloween wyprodukowali tyle pająków, że mąż ledwo mnie powstrzymał przed przedwczesnym strojeniem świątecznym naszego ogrodu w celu przyćmienia tych wszystkich potworności.

Halloween się odbył według  nowych reguł bezpieczeństwa. Przede wszystkim nikt nie mógł otwierać drzwi, słodycze były wystawione przed drzwiami, a jak ktoś był chory to nie mógł wystawiać z domu nie tylko słodyczy, ale również żadnej części ciała.
Mimo pandemii dzieciaki z okolicy pochłonęły kilka kilogramów słodyczy, które w olbrzymiej misce wystawiliśmy karnie przed drzwi. Kontaktów osobistych mi nie brakowało, co tylko świadczy dobitnie, że ta pandemia trwa już za długo bo dziczeję.

Apropos` dziczenia, w okolicy uaktywniły się jednostki przestępcze, które dokonały szeregu włamań do samochodów. I tutaj zabawie się w adwokata diabła, bo trochę rozumiem tych bandziorów. Jeżeli w nocy samochód stoi zaparkowany przed domem, (żeby wszyscy widzieli jaki jest drogi i błyszczący), i w dodatku w środku, na widoku leży portfel, a klucze wiszą w stacyjce to czy można się dziwić ? Najwyraźniej element zbrodniczy też się nie dziwi, tylko chwyta chwilę, albo dosadniej rzecz ujmując łom. W związku z czym po okolicy w nocy jeździ regularnie policja. A żeby dzielnym funkcjonariuszom nie było smutno powstała ochotnicza straż sąsiedzka, która czuwa dzielnie, żeby sprawiedliwości stało się zadość.
Śledzę na bieżąco aktywność sąsiadów, ponieważ włączyli nas do grupy i codziennie otrzymuję smsy, rekord nocny to ponad 200. Całe szczęście, ze inteligentnie wyciszyłam dzwonek, bo by mnie w nocy coś trafiło. Wygląda na to, że nikt w okolicy nie śpi tylko zasadza się na złodziei, ewentualnie pisze po nocy bzdury.

Ta literatura telefoniczna stanowi mizerną, ale zawsze jakaś rozrywkę w morzu niechcianych wiadomości ze świata. Ostatnio na przykład przez cały wieczór sąsiedzi śledzili tajemniczy samochód, który o zgrozo, pojawił się okolicy dwukrotnie. Policja została postawiona na nogi i ściągnięta w celu weryfikacji strasznej mafii, po czym się okazało, że to były dostawy sushi.

O przygotowaniach do Świąt będzie oddzielnie, bo muszę przełamać blokadę twórczą.