poniedziałek, 13 maja 2019

Liceum, czyli jak rozłożyć potencjał na łopatki

W liceum, na szczęście nikt mojej córce nóg nie łamał, zrobiła to sobie sama i mimo identycznego efektu końcowego, jakoś było mi lżej ze świadomością, że nikt jej nie uszkodził celowo.
I tutaj właściwie skończył się mój relaks, ponieważ zaczęły się standardowe obawy o alkohol, narkotyki, "złe towarzystwo" i tego typu rozrywki rodziców nastolatek.

Siła Wyższa zdecydowała miłosiernie oszczędzić nam przygód ze wszelkiego rodzaju używkami, z nieciekawym towarzystwem córka poradziła sobie sama i kiedy już nieśmiało zaczęłam się odprężać przed wakacjami, okazało się, że oprócz nóg, (złamanych przez przypadek), zamierzają w szkole mojemu dziecku złamać ducha, a na to oczywiście nie mogłam pozwolić.

Tutaj nastąpi szereg wyjaśnień merytorycznych, żebym mogła przedstawić wagę problemu.
System szkolny w amerykańskim liceum to jest wyzwanie dla każdego, bez  względu na narodowość.
Nasza córka, przybyła do Stanów z bardzo dobrą znajomością angielskiego i hiszpańskiego. 
Zapominając na chwilę o fałszywej skromności, w Polsce w gimnazjum dostała niezły wycisk, w związku z tym po wstępnych testach, które jej zrobili, stało się jasne, że jest zdolniachą i powinna przeskoczyć klasę.
I tu pojawia się Doradca Naukowy, tytuł robi wrażenie osoba też, ale zgoła innego rodzaju.
Pani nie zgodziła się na skrócenie liceum o rok, tłumacząc swoją decyzję pewnością, że córka sobie nie da rady, a nawet jak da, to nie zdobędzie wystarczającej ilości kredytów.

Po czym spadła na nas lawina wyjaśnień. Ponieważ jestem osobą o miękkim sercu, ograniczę się do niezbędnego minimum.

W Stanach przedmioty noszą nazwę kursów. Każdy przedmiot ma kilka poziomów: podstawowy, honorowy i zaawansowany. Dodatkowo program dla obcokrajowców ma własne poziomy, podobnie jaki wszystkie języki obce, które mają poziomy od 1 do 6 i wtedy poziom honorowy może być zmieszany z numerem i wtedy jest mniej lub bardziej honorowy.

W ciągu czterech lat liceum uczeń ma obowiązek uczestniczyć w 4 kursach z angielskiego, 3 z fizyki, chemii i biologii, (do wyboru), 3 z matematyki, (obowiązkowa jest tylko algebra i geometria), 2 kursy dowolnego języka obcego, 3 kursy wychowania fizycznego, 1 kurs wiedzy o seksie i zdrowym żywieniu.

A do tego, żeby nie było za prosto, angielski ma swoje własne rodzaje literatury do wyboru, rok szkolny dzieli się na cztery ćwiartki, które składają się na dwa semestry. 
W związku z tym część przedmiotów trwa ćwiartkę, a część dłużej.
Za przynależność do określonego poziomu i oceny są przyznawane owe, tajemnicze kredyty, których wymagana ilość jest dokładnie określona, a im jest bardziej spektakularna tym większa szansa na dostanie się na lepszą uczelnię.

I to byłaby mniej więcej połowa do ogarnięcia, bowiem po obowiązkowych następują przedmioty dodatkowe, które też są wymagane i nie można z nich zrezygnować, czyli są dobrowolne przymusowo.
Jest to: gotowanie, pieczenie ciast, pieczenie ciasteczek, aranżacja wnętrz, robienie pieczątek, rzeźbienie w glinie, chór, dziennikarstwo, orkiestra, szycie na maszynie, rysowanie, malowanie, teatr, ceramika, produkcja filmików na komputerze, tworzenie muzyki na komputerze i moja ulubiona opieka nad niemowlakami.
Dla przyszłych rekinów korporacji jest marketing, prawo gospodarcze, rachunkowość i ekonomia.

Normalny człowiek zaczyna się gubić już, gdzieś w połowie ustalania zajęć w pierwszej ćwiartce, dlatego właśnie stworzono Doradcę.
Rolą takiej osoby jest przede wszystkim opieka merytoryczna nad uczniem, wykorzystanie potencjału młodego umysłu, poprzez odpowiedni dobór przedmiotów i ich poziomów i co najważniejsze ułożenie sensownego planu lekcji.

Nasze dziecko z właściwym sobie zaangażowaniem, wzięło się za rąbanie tych nieszczęsnych kredytów. 
Bardzo szybko wylądowała w klasach honorowych i zaawansowanych, a my zaczęliśmy dostawać listy z gratulacjami.
Po roku, po naciskach ze strony naszego dziecka, ponowiliśmy prośbę, żeby jednak skrócić jej liceum, Pani stwierdziła, że to jest technicznie niemożliwe, żeby jej ułożyć plan, bo wszystkie, najważniejsze przedmioty się nakładają.

A, że tu wszystko lubią robić ze sporym wyprzedzeniem, ułożyła jej już plan na przyszły rok. Dyplomatycznie określiłabym to jako chałturę leniwej baby, która nawet się nie stara sprawiać wrażenie, że się stara.

Po dwóch latach, stało się dla nas dość widoczne, że rozciąga jej na siłę pobyt w szkole, wpychając jej takie potrzebne przedmioty jak pieczenie ciasteczek, na przykład, odmawiając w tym samym czasie umieszczenie jej w klasach o zaawansowanym profilu, o które prosi.
Dodatkowo okazało się, że pomimo zaleceń nauczycieli nie umieściła córki na sugerowanych poziomach, bo teoretycznie ma taką możliwość. 
Najwyraźniej władza może zaszkodzić słabym umysłom.

Także coś cienko jej wyszło to wykorzystywanie potencjału i chęci.
I teraz na wyraźną prośbę naszej córki, staramy się wprowadzić zmiany w jej beznadziejnym planie lekcji na przyszły rok.
Należy oczekiwać, że Panią najpierw trafi szlag, a potem my wylądujemy u Dyrekcji i znowu będziemy grozić pozwem.

W jednej szkole groziłam pozwem, domagając się odpowiedzialności za bezpieczeństwo juniora, a w drugiej będę grozić, że dyskryminują moje dziecko i na siłę jej nie uczą, chociaż sama chce.
Ciężko mi uwierzyć w to co piszę.

I na koniec ciekawostka, w Stanach można za napisanie testu bezbłędnie, dostać ponad 100 procent, na przykład 120. 
Jak pierwszy raz to zobaczyłam, to myślałam, że mam zwidy, to się nazywa matematyka twórcza.

A jak taki delikwent już zda maturę i nazbiera odpowiednio dużo kredytów, rozpoczyna się proces selekcji wyższej uczelni. Na ogół zdesperowani rodzice wynajmują własnego doradcę, bo nie ogarniają tematu już na poziomie licealnym.

Myślę, że największym problemem jest fakt, że w Stanach, praktycznie każda szkoła, (począwszy od przedszkola na studiach skończywszy), rządzi się swoimi prawami. Programy nauczania i obowiązkowe lektury są tylko ogólnie nakreślone i zostawiają mnóstwo miejsca na dowolną interpretację co jest niezbędne i wartościowe.

Każda wyższa uczelnia oprócz kredytów, wymaga opłat, ceny są zawrotne, też wszędzie rożne. Stypendia są indywidualnie określane, nie ma twardych, ogólnie obowiazujących zasad, oczywiście oprócz tej, że trzeba być milionerem, żeby wykształcić w Stanach dzieci.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz