piątek, 5 maja 2023

Klatka, czyli różnica między schronieniem, a więzieniem

 Po pojawieniu się Gucci w naszym życiu wzrosła znacząco nasza wiarygodność w sąsiedztwie. 

Zupełnie jakby posiadanie psa stanowiło wymóg konieczny, żeby sąsiedzi zaczęli postrzegać nas jako wartościowe jednostki ludzkie a nie podejrzane indywidua. 
Jak się wprowadzaliśmy nikt specjalnie się nami nie interesował, za to jak pojawił się nasz psiak sąsiedzi ogłosili, cytuję:
”wszyscy już wiemy, że pojawił się nowy szczeniak w naszym kółku”.
Dosyć szybko wraz z wyrazami sympatii zaczęli mi udzielać świetlanych porad.

Zaczęło się od ubarwienia. Gucci wazy 5,5 kg jest biała z delikatnymi jasno beżowymi plamami na grzbiecie. Jak ma krótkie uszy też są białe, jak jej dłużej nie strzyżemy to po pewnym czasie końcówki robią się czarne. Ogólnie wygląda jak biały piesek. Jedna sąsiadka usiłowała mnie przekonać do znajomego psiego fryzjera, który miał specjalne wybielacze, po których psy były śnieżnobiałe. I to nie jest żart niestety. Mojemu psu po tych wszystkich traumach brakowało do szczęścia tylko kąpieli w vanishu. 
Dyplomatycznie przemilczałam sugestię bo jednak chciałam jeszcze trochę pożyć w tym kraju.

Następna sąsiadka usiłowała mnie przekonać, że pies nie może być spuszczany ze smyczy, (we własnym ogrodzonym ogródku), bo ucieknie. Trzeba jej oddać sprawiedliwość, że trzymała się wiernie swoich przekonań, jej psiak maltańczyk nigdy w życiu nie biegał luzem. Po pewnym czasie Gucia zaczęła plątać się przed domem ze mną bez smyczy i ta sąsiadka przyszła specjalnie się zapytać jak to zrobiłam. Banalna prawda nie przyszła jej do głowy, że Gucci nie czuła się uwięziona więc nie chciała uciekać, można powiedzieć, że została oficjalnie jedynym psem w okolicy z tzw. wolnego wybiegu.

Z tych przyjemniejszych momentów dowiedziałam się gdzie mogę kupić ubrania dla psa na wszelkie okazje, ale takie z „wyższej półki”. I od razu się przyznam, że mój psiak dorobił się całego zestawu ubrań, (nie markowych), piżamki, odjazdowej kurtki zimowej oraz kilka sukienek w szkocką kratkę.

Najbardziej jednak szokującym tematem dla mnie okazała się tzw. Skrzynia. I celowo napisałam z dużej litery bo temat jest zaporowy. Nigdy o czymś takim wcześniej nie słyszałam. W Stanach w większości domów, w których znajdują się psy panuje zwyczaj posiadania klatki, którą tutaj nazywa się skrzynią. Taka klatka sobie stoi w pokoju, często w centralnym miejscu i psy w niej obowiązkowo śpią i spędzają większość dnia, zwłaszcza jak nie ma w domu ich właścicieli. 
Widok zamykanych psów bez względu na rozmiar przynajmniej dla mnie jest przykry i nie do zaakceptowania. Często te psy mają tylko tyle miejsca żeby się przekręcić, nie zawsze, żeby stać.

Z praktycznego punktu widzenia być może ma to sens bo husky, na przykład, (bardzo tutaj popularne), są w stanie zniszczyć wszystko łącznie z drzwiami, ale i tak mnie to nie przekonuje.
Rozmawiałam na ten temat z wieloma Amerykanami, bo oczywiście przekonywali mnie do nabycia takiej klatki, jedna sąsiadka nawet chciała mi dać jej już niepotrzebną. Wszyscy usiłowali mi wmówić, że psy te klatki traktują jak schronienie, dom, że czują się tam bezpiecznie, wchodzą z własnej woli, mają tam kocyki itd. No jakoś mnie nie przekonali do zorganizowania Guci klatki w domu, kiedy właśnie w identycznej spędziła całe swoje życie.

I można się tutaj spierać czy psy te klatki lubią czy wręcz przeciwnie, ale prawda jest taka, że między schronieniem, a więzieniem jest tak naprawdę tylko jedna różnica i nic ani nikt nie jest w stanie tego zmienić . 
Ze schronienia można w każdej chwili wyjść.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz