wtorek, 22 grudnia 2020

Strach się bać, czyli nadganiam zaległości

 Święta Bożego Narodzenia to nie jest zabawa dla mięczaków. Zabrzmiało złowieszczo, wiem, zwłaszcza ode mnie fanatyczki bożonarodzeniowej. Zamilkłam, bo mówiąc szczerze pandemia mnie osłabiła, na szczęście póki co nie dopadł nas wirus, ale za to ogarnęła wszystkich apatia. I teraz na przekór wszystkiemu szykujemy się do Świąt, ale zanim zacznę się roztkliwiać nad dekoracjami, krótkie streszczenie co się działo u nas w domu i zagrodzie od października, bo nie da się ukryć, że się opuściłam w pisaniu. Na swoją obronę mam tylko to, że moje siły też mają swoją datę ważności, a ten rok dał się we znaki nie tylko mnie, ale całej planecie.


Zostawiajac problemy planety w spokoju, najpierw sąsiedzi  odpowiedzieli zmasowanym atakiem. Na zasadzie akcja-reakcja wyprodukowali porażającą ilość koszmarów w celu przyćmienia moich jednorożców.
Przez ponad miesiąc nasza uliczka pławiła się w horrorze. Przy okazji zauważyłam ciekawą rzecz, że najbardziej straszne są najprostsze dekoracje. Można powiedzieć, że minimalizm i granie na wyobraźni robi większe wrażenie niż efekty specjalne. Chociaż jak dla mnie to już trochę tych wrażeń było za dużo. Nigdy nie mogłam zrozumieć jak ludzie mogą lubić horrory i ogólnie jak można lubić się bać. Najwyraźniej można, tylko dlaczego ja mam się bać do towarzystwa ? Jakby mało było wstrząsów na świecie.

Chociaż kto wie może to jest jakiś pomysł na przestraszenie strachu. Ostatnio, na przykład mój osobisty mąż kupił sobie książkę z gatunku katastroficznych, w której okropny wirus zaatakował i zdziesiątkował populację na świecie. Pochłaniał ją z wypiekami na twarzy starając się unikać mojego potępiająco-niedowierzającego spojrzenia.

Wracając do tematu nasi, nowi sąsiedzi jeszcze zanim wybudowali dom wzbudzali we mnie szereg różnych emocji, aczkolwiek wszystkie były dalekie od sympatii. Po masowym morderstwie grupy kilkusetletnich drzew, o czym już pisałam, wybudowali ogromny dom. Posadzili kilka rachitycznych krzaczków, z braku ogrodu wystawili fotele przed drzwi i nabrali zwyczaju zasiadania na nich i komentowania rzeczywistości, (przynajmniej dopóki trwało lato). Na Halloween wyprodukowali tyle pająków, że mąż ledwo mnie powstrzymał przed przedwczesnym strojeniem świątecznym naszego ogrodu w celu przyćmienia tych wszystkich potworności.

Halloween się odbył według  nowych reguł bezpieczeństwa. Przede wszystkim nikt nie mógł otwierać drzwi, słodycze były wystawione przed drzwiami, a jak ktoś był chory to nie mógł wystawiać z domu nie tylko słodyczy, ale również żadnej części ciała.
Mimo pandemii dzieciaki z okolicy pochłonęły kilka kilogramów słodyczy, które w olbrzymiej misce wystawiliśmy karnie przed drzwi. Kontaktów osobistych mi nie brakowało, co tylko świadczy dobitnie, że ta pandemia trwa już za długo bo dziczeję.

Apropos` dziczenia, w okolicy uaktywniły się jednostki przestępcze, które dokonały szeregu włamań do samochodów. I tutaj zabawie się w adwokata diabła, bo trochę rozumiem tych bandziorów. Jeżeli w nocy samochód stoi zaparkowany przed domem, (żeby wszyscy widzieli jaki jest drogi i błyszczący), i w dodatku w środku, na widoku leży portfel, a klucze wiszą w stacyjce to czy można się dziwić ? Najwyraźniej element zbrodniczy też się nie dziwi, tylko chwyta chwilę, albo dosadniej rzecz ujmując łom. W związku z czym po okolicy w nocy jeździ regularnie policja. A żeby dzielnym funkcjonariuszom nie było smutno powstała ochotnicza straż sąsiedzka, która czuwa dzielnie, żeby sprawiedliwości stało się zadość.
Śledzę na bieżąco aktywność sąsiadów, ponieważ włączyli nas do grupy i codziennie otrzymuję smsy, rekord nocny to ponad 200. Całe szczęście, ze inteligentnie wyciszyłam dzwonek, bo by mnie w nocy coś trafiło. Wygląda na to, że nikt w okolicy nie śpi tylko zasadza się na złodziei, ewentualnie pisze po nocy bzdury.

Ta literatura telefoniczna stanowi mizerną, ale zawsze jakaś rozrywkę w morzu niechcianych wiadomości ze świata. Ostatnio na przykład przez cały wieczór sąsiedzi śledzili tajemniczy samochód, który o zgrozo, pojawił się okolicy dwukrotnie. Policja została postawiona na nogi i ściągnięta w celu weryfikacji strasznej mafii, po czym się okazało, że to były dostawy sushi.

O przygotowaniach do Świąt będzie oddzielnie, bo muszę przełamać blokadę twórczą.





1 komentarz:

  1. Wreszcie :). Pomału, nie wszystko od razu ... rozkręcaj sie powoli ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń