sobota, 22 sierpnia 2020

Przyszła pora na Juniora, czyli urodziny Nastolatka


Nasz Junior właśnie obchodził trzynaste urodziny i chociaż nie jest to okrągła liczba, to podobno jest to kamień milowy w życiu i od tego momentu zostaje się oficjalnie Nastolatkiem.
Jak obchodziła osiemnaste urodziny moja Córka popełniłam emocjonalny wpis, także teraz nie ma siły musi być następny. Więcej dzieci nie mam i mieć nie będę więc zamierzam dać upust uczuciom, (może być trochę łzawo). Po za tym mogę dostać galopującej sklerozy i kto im to wtedy wszystko opowie ?

Wszystko zaczęło się od tego, że nasza Córka zapragnęła mieć rodzeństwo, konkretnie braciszka, w związku z tym podjęliśmy z mężem konieczne działania. I na początku wydawało się, że pożądanego rezultatu nie udało się nam osiągnąć. Nie przejęłam się chwilowym niepowodzeniem, a że zaczęło mnie mdlić poszłam na zakupy. Wróciłam z sokiem pomidorowym, kabanosami i śledzikami w occie. Mężuś zastał mnie w trakcie uczty i lekko się zdziwił. Objedzona, zaczęłam kalkulować, teoretycznie wszystko wydawało się w normie, ale menu podejrzanie przypominało smaki z pierwszej ciąży.

Przyznaje, że cierpliwość raczej nie należy do moich cnot, tak więc mimo późnych godzin wieczornych pogoniłam męża do apteki po test ciążowy i tak zaczęła się historia Juniora.
Co prawda gdzieś w międzyczasie nasza Córka zaczęła się zastanawiać, że może jednak wolałaby siostrzyczkę, ale szybko ją uświadomiłam, że zmiana nie wchodzi w grę.
Junior zaistniał całkowicie ignorując prawa biologii i logiki, a dalej było jeszcze bardziej rozrywkowo. Miał pojawić się na tym, pięknym świecie pod koniec sierpnia, mając w nosie kalkulacje własnej matki i lekarzy, zapragnął poznać rodzinę już w kwietniu, gdyby mu się udało to raczej byłoby to bardzo krótkie spotkanie. 

Panie zrozumieją, a czytającym mnie Panom nawet nie będę próbować opisywać co oznaczają bóle porodowe, konkretnie parte, tylko przypomnę, że pojawiają się w końcowej fazie porodu. Junior działając aktywnie zafundował mi je przez cztery miesiące. Pod koniec byłam o krok od wykonania sobie cesarskiego cięcia własnoręcznie. Obyło się i w środku upałów porównywalnych do obecnych pojawił się na świecie oczekiwany męski potomek. 

W trakcie porodu, kiedy poklepywana przez męża nerwowo po głowie, miałam wielką ochotę mu oddać, uświadomiłam sobie, że coś się dzieje. Mianowicie koło mnie nagle zaroiło się od lekarzy. Mężuś przejęty został na chwilę wyproszony z sali, chwila trwała, a do mnie zaczęło pomału docierać, że to chyba jest jeden z tych momentów, kiedy mój, prywatny Anioł Stróż powinien zacząć działać. 
Niewątpliwie w filmie ta scena mogłaby rozśmieszyć, wymęczona przyszła mamusia otoczona gromadą ludzi wykrzykujących sprzeczne polecenia, która w pewnym momencie słabiutkim głosikiem prosi, żeby jednak przyprowadzić warującego na korytarzu przyszłego tatusia, żeby nie przegapił narodzin syna.

Zdążył w ostatniej chwili, nawet przeciął pępowinę i nie zemdlał twardziel. I kiedy myślałam, że teraz już to co najgorsze się skończyło Junior zdecydował, że będzie wyjątkowy i wylądował na OIOMie. Jako dzieciak urodzony w terminie miał płuca wcześniaka, chociaż w ciąży dostałam zastrzyki, żeby płuca mu się rozwinęły, a żeby tego było mało urodził się z wrodzonym zapaleniem płuc. Można powiedzieć potrójny ewenement. 
Warując przy inkubatorze dorobiłam się jednej z największych traum mojego życia, ale też odzyskałam wiarę w lekarzy.
Wyprowadzili Juniora na prostą, żartowali, że nie mają dla niego wystarczająco dużego inkubatora, bo standardowo ich pacjenci ważą mniej niż kilogram. Na oddziałach dziecięcych słychać płacz, na OIOMie co może zdziwić osoby niezorientowane, panuje cisza, przerywana tylko piszczeniem aparatur podtrzymujących życie, dzieje się tak dlatego, że wszystkie noworodki są zaintubowane, potem też nie płaczą normalnie tylko skrzeczą jak małe żabki, bo mają lekko ściśnięte struny głosowe.

Pamiętam dzień, kiedy Juniora wreszcie odłączyli od większości maszyn. Patrzyłam na niego, a on kręcił się z otwartą buzią w kompletnej ciszy. Lekarka, która stała obok mnie powiedziała, że pewnie się zastanawiam co on robi, przytknęłam, okazało się, że płakał. Dopiero potem zaczął skrzypieć, a po paru dniach wyć jak syrena przeciwmgielna, (siła głosu została mu do dzisiaj).
W ciągu następnych lat mnóstwo razy wyciągałam go z rożnych opresji, na opis wszystkich potrzeba więcej niż jednego bloga, a dzisiaj jest wyższy od swojej, pełnoletniej siostry.

Kochany Juniorze wszystkiego najlepszego Nastolatku, nigdy nie zapominaj, że jesteś wojownikiem, (po mamusi), przeżyliśmy to wszystko razem, wierzę głęboko, że z resztą poradzisz sobie sam, a jak nie, to ja zawsze będę obok.


2 komentarze: