niedziela, 5 kwietnia 2020

Zakupy, czyli ciężar dawnych wspomnień

Dopadła mnie podstępem mała depresja egzystencjonalna. Tak inteligentnie sobie wszystko wykombinowałam, zorganizowałam wielkie zapasy, potem stworzyłam grafik dostaw zakupów do domu i zamierzałam izolować konsekwentnie całe, swoje stado, chroniąc je przed chorobami. 
Duma wręcz mnie unosiła jaka jestem świetna, do czasu dostawy, która nie doszła do skutku z powodu braków w zaopatrzeniu. To tyle wyszło z mojego planowania i jestem pewna, że tym razem Bóg nie miał z tym nic wspólnego.

Mąż bohatersko zgłosił chęć jechania na zakupy, przerażony widmem głodu, albo co najmniej przymusowej diety odchudzającej. Wzięłam się w garść, żeby mu towarzyszyć, "na dobre i na złe, w zdrowiu i w chorobie".
Zrobiliśmy wielką listę, nadzialiśmy rękawiczki chirurgiczne, mnie dodatkowo Córka obdarowała maseczką ochronną domowego wyrobu i wyruszyliśmy na zakupy. 

Co się umęczyłam to moje, maseczka dość skutecznie mnie podduszała, góra zakupów rosła, sił ubywało, a dookoła krążyli ludzie, którzy wyglądali jakby szykowali napad na bank. Wszyscy konsekwentnie schodzili sobie z drogi i omijali się szerokim łukiem.
Najgorsze jednak były widoki półek, pustych jeżeli chodzi o ścisłość. 
Wyglądało to tak jakby od mojego ostatniego pobytu w tym wielkim sklepie tylko ubywało towarów, a nie było żadnej dostawy. 
Zaczęli też wprowadzać reglamentację na niektóre produkty np. jajka, (dwa opakowania na łebka). 
Co błyskawicznie doprowadziło mnie do strasznej konkluzji, że za parę tygodni Amerykanie i moje dzieci, (pod warunkiem, że je wezmę do sklepu), zobaczą na własne oczy jak łatwo i szybko robiło się zakupy w komunizmie, (oczywiście po paru godzinach przed sklepem w kolejce).
Wejście do sklepu, odbiór przysługującego dobra, uiszczenie zapłaty i wyjście, ewentualnie wejście i wyjście bo w sklepie jest tylko personel.

I tak oto po latach ogólnego rozpasania znowu przypomnę sobie czasy możliwe, że słusznie, ale najwyraźniej nie bezpowrotnie minione. A żeby było jeszcze bardziej egzotycznie i zupełnie surrealistycznie doświadczę tego porywającego uczucia w AMERYCE !
To skąd teraz mają przychodzić paczki ? Wyglada na to, że z Polski, tylko, że nie wiem jak teraz wygląda praca poczty międzykontynentalnej.

I stałam tak sobie patrząc na rzędy pustych półek i błądzących w coraz większej panice między nimi ludzi i zastanawiałam się jak taka sytuacja w ogóle jest możliwa.
Zdawać by się mogło, że w tak wielkim kraju, który ma dostęp do wszystkich odmian warzyw, owoców, mięsa i nabiału nie powinno być żadnych problemów z zaopatrzeniem, zwłaszcza, że nie jesteśmy w stanie wojny.
Podobno problemem jest transport, a nie zasoby, ale mówiąc szczerze nie wiem czy to prawda i mówiąc brutalnie nie ma to żadnego znaczenia.
Teraz jeszcze muszę zorganizować wielkie zapasy karmy dla naszej Kotki, bo przecież nie mogę jej paść jedzeniem dla ludzi.
W charakterze ostanie gwoździa do trumny wystapiło zamknięcie wszystkich okolicznych sklepów polskich i teraz widać jak bardzo zawsze na nich polegaliśmy.

Na zakończenie powinnam wstawić, tak bardzo tematycznie, zdjęcie sklepu, ale na przekór całemu światu zamiast zdjeć pustych półek załączam zdjęcia wiosny, która na moim przedmieściu jest piękna, a każda wiosna po zimie niesie nadzieję.













 



1 komentarz: