środa, 1 kwietnia 2020

Całkowite zamknięcie, czyli indyk z wizytą

Zarządziłam całkowite zamknięcie i w nosie mam stan gospodarki całego świata. 
Do tej pory dopuszczaliśmy z mężem króciutkie wypady co parę dni po pieczywko czy warzywka dla świnek. Teraz nam przeszło jak ręką odjął, bo tak się jakoś nieszczególnie złożyło, że wylądowaliśmy w miejscu, które może, (oby nie), stać się największym światowym ośrodkiem pandemii. W związku z czym zrobiliśmy zakupy z gatunku tych "jak na wojnę", a ja dostałam od Cioci przepis jak upiec w domowych warunkach smaczny chleb.
Czy będzie smaczny to się okaże, ale gorszy od braku chleba na pewno nie będzie.

Dodatkowo część artykułów spożywczych można zamawiać z dowozem do domu, tylko okres oczekiwania wynosi około tygodnia, więc widmo głodu nam nie grozi, przeżyjemy.
Przed ostatecznym zamknięciem, podczas wielkich zakupów przeżyłam coś w rodzaju traumy z atakiem paniki, a wrażenia jakie wyniosłam ze sklepów razem z zakupami wpłynęły na moją decyzję. 
Do pewnych faktów zdążyłam się już przyzwyczaić, w związku z tym puste półki, gdzie normalnie zalegał papier toaletowy nie zrobiły na mnie wrażenia.
Przy pustych miejscach, gdzie zwyczajowo można było znaleźć rożnego rodzaju makarony zaczęłam odczuwać silny dyskomfort, a potem było już coraz gorzej. Ostatecznie rozłożył mnie brak witaminy C, drożdży i proszku do pieczenia. Widać było, że nie tylko my szykujemy się na ciężkie czasy. W końcu udało nam się z grubsza wszystko załatwić i zalegliśmy w domu.

Szum informacyjny we wszystkich mediach jest tak męczący i dezorientujący, że lepiej skupię się na zjawiskach przyrodniczych.
Wiosna uparcie pcha się na świat, pączki pękają, kwiatki zakwitają, a dzisiaj odwiedził nas młody indyk, prawie na pewno ten mały co go podkarmialiśmy wraz z wielką matką i resztą rodziny.
A ponieważ wszyscy solidarnie się izolują, indyk był ostatnio naszym jedynym gościem, (jak to miło zobaczyć znajomy dziob), nawet listonosz przejeżdża i wrzuca listy do skrzynek po kryjomu i bez machania, a kurierzy podrzucają paczki, jak nie przymierzając Święty Mikołaj, (tylko trzeba za nie płacić niestety).
Nasza Kotka na widok indyka, (przez okno), po prostu zbaraniała, zdążyła się już przyzwyczaić do wiewiórek i ptaszków, ale drób przewyższający ją kilkukrotnie wielkością całkowicie zatrząsł posadami jej bezpiecznego światka.
Tak, dla jednych to jest złośliwy wirus atakujący całą planetę, a dla innych indyk, wszystko jest względne.










Brak komentarzy:

Prześlij komentarz