wtorek, 24 marca 2020

Wiosenna eksplozja, czyli izolacja w kolorze

Natura w odróżnieniu od ludzi nic sobie nie robi z pandemii. Wiosna z małymi oporami, (opady śniegu i przymrozki od czasu do czasu), zaczyna się rozkręcać i dekorować okolicę.
Mimo pięknych kwiatków dookoła naszego domu i sąsiadów, (oryginalne zdjęcia w załączeniu), zdecydowaliśmy się zamówić następną partię drzewa, bo wiosenne porywy wiosennymi porywami, ale średnia temperatura w nocy Celsjusza jakoś specjalnie nie nastraja do szaleństw na golasa. No i dodatkowo wiadomo, że nic tak nie poprawia nastroju w ciężkich czasach jak ogień w kominku, gorąca herbatka i widok dzieciaków z kotem w pozycji horyzontalnej.


Decyzją odgórną szkoły pozostaną zamknięte conajmniej do 20 kwietnia, w związku z czym nauczanie na odległość trwa. Na ogół nie mamy z tym problemów, bo dzieci amerykańskie na wejście dostają ze szkoły laptopy i są przyzwyczajone do tej formy komunikacji z ciałem pedagogicznym.
W związku z tym nie ma walk o sprzęt komputerowy, a sam system jakoś specjalnie się nie różni od standardowych pracy domowych. Dzisiaj jednak Junior miał za zadanie stworzyć dzieło sztuki z kamieni i trawy i oczywiście wysłać zdjęcie owego dzieła do nauczyciela.

Dużo dobrych rzeczy mogłabym powiedzieć o moim synu, ale zacięcie artystyczne niestety zupełnie do nich nie należy.
W efekcie powstało dzieło, które pilnie wymagało interwencji, może nie siły wyższej, ale niewątpliwie kogoś kto ma pojęcie co z tym fantem robić. Jako inteligentni rodzice oddelegowaliśmy córkę do przeprowadzenia specjalistycznej kontroli owych działań artystycznych na świeżym powietrzu. Projekt został zakończony sukcesem i obfotografowany, ciekawe tylko jak my sobie poradzimy z takimi wyzwaniami za rok jak nasza Córka pryśnie studiować.

Podobnie jak w Polsce wyjść z domu można tylko za potrzebą, (spożywczą), parki i plaże też zostały zamknięte, a policja stoi i ściga buntowników.
W efekcie mój biedny mąż pozbawiony siłowni, gdzie dzielnie odreagowywał stresy w desperacji biega po okolicy, córka tańczy zumbę on line, syn plotkuje z kolegami również on line, a ja przeczytałam już kilkanaście książek.

Nie chcąc ryzykować niepotrzebnie zdecydowaliśmy się zrobić zakupy przez internet, okazało się, że musimy czekać około tygodnia na realizację i za dwa dni okaże się co i czy cokolwiek dostaniemy, emocje rosną z każdym dniem, prawie jak za komuny, ciekawe "co rzucą".
Oprócz sklepów spożywczych i aptek mój mąż znalazł jeszcze jedne miejsce, które nie zamknęło swych podwoi przed klientami, mianowicie fryzjer i spa dla psów.
Najwyraźniej właścicielom zależy, żeby ich psy prezentowały się elegancko na ich pogrzebach.



















2 komentarze:

  1. Ślicznie ! Jak się nazywają te "dzwoneczki" ? :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiem, to są wielkie krzaki. Postaram się dowiedziec🌺💐🌷🌹🌸🌼

    OdpowiedzUsuń