czwartek, 20 czerwca 2019

Scenki z życia plażowiczów, czyli wszystko zależy od punktu siedzenia na piasku

To zaskakujące, jak inna perspektywa, nowe doświadczenia życiowe i tęsknota są w stanie zmienić nastawienie człowieka. Pamiętam, że zawsze unikałam Władysławowa w sezonie, bo tłumy turystów mnie męczyły i w sytuacjach kryzysowych działały na nerwy.
Obecnie, z anielskim spokojem znoszę falę letników przewalających się przez plażę, knajpki i sklepy.

Jako, że czerwiec nad Bałtykiem cały czas uparcie udaje, że jest sierpniem w Turcji, na plaży się zagęściło. 
Szczęśliwie to nie jest jeszcze ten moment, kiedy dochodzi do rękoczynów w obronie kawałka miejsca do rozłożenia leżaczka, ale o ciszy i nieograniczonej przestrzeni życiowej można zapomnieć.

Prawdopodobnie parę lat temu jęczałabym w duszy z frustracji, a teraz leżałam sobie spokojnie na leżaczku i słuchałam.
Dookoła porozkładane były głownie rodziny z małymi dziećmi, a to jest zawsze wyzwanie zarówno dla rodziców, jak i dla otoczenia.

Jeden mały chłopczyk zbudował sobie piramidę z piasku i kamieni, mama straciła czujność, nagle usłyszałam jej jęk:
"Syneczku, to ślicznie, że umyłeś te kamienie, ale nie musiałeś je wycierać w ręcznik przed położeniem na piasku, bo on był dla nas", a na stronie do męża już mniej słodko: 
"Leć do pokoju po następny".

Po drugiej stronie zaczęło się rozkładać młode małżeństwo z dzieckiem 2-3 letnim, żona dziarsko działała komenderując mężem. Facet się starał, ale w pewnym momencie nie wytrzymał i słyszę: 
"Ja wszystko rozumiem, ale po co nam trzy parawany ?"
Odpowiedzi nie dosłyszałam, a sama byłam ciekawa, bo upał jest straszny i wiatru praktycznie nie ma.

Nie obyło się  również bez gróźb, tylko nie wiem w stosunkowo do kogo, żony czy dzieci:
"Jeżeli się nie pogodzicie co do wyboru łóżek, to będę spał na podłodze."
Potem pan zakomunikował ponuro: "Każdy kij ma dwa końce". 
Ten motyw powtórzył się jeszcze parokrotnie w rozmowie, możliwe, że głowa rodziny miała ochotę przekuć słowa w czyny.

Z tyłu wysłuchałam całej telekonferencji jakiegoś, elokwentnego pana, który usiłował połączyć wakacje z pracą. 
Widząc minę żony, na jego miejscu w trosce o swoje zdrowie, zarówno psychiczne jak i fizyczne, wybrałabym jednak plażowanie z połowicą.

Pojawiły się również gry hazardowe. Cała rodzina grała w karty, nagle z ust pani padły słowa:
"Strasznie dziadowskie te karty", małżonek prawdopodobnie ogłupiały od gorąca zareplikował bez namysłu: "Bo przegrałaś ?"

Ale najlepsza scena rozegrała się prawie przed moimi oczami, lekko po skosie. Samotny tatuś siłował się z maluchem, który jeszcze nie chodził, ale już mu niewiele brakowało. 
Pojawiła się mamusia obładowana jakimiś rzeczami, mąż skoczył jak rączy jeleń w jej stronę z dzieciakiem w ramionach i nie przejmując się widownią wykrzyknął:
"No wreszcie jesteś !"
Żona spojrzała nie niego spokojnie i odparła:
"Zdajesz sobie sprawę, że nie było mnie 20 minut ?"

A w ramach dodatkowej rozrywki, produkcji rodzimej, wystąpił pan w wieku mocno emerytalnym, (z całym szacunkiem dla wieku), spacerujący i oferujący lody dla ochłody.
Swój towar, reklamował gromko pokrzykując, cytuję dokładnie, bo sobie zapisałam:
"Rewelacja na Bałtyku, Viagra, Viagra na patyku", a po złapaniu drugiego tchu kontynuował:
"Mężu, mężu nie bądź głupi, niech ci żona loda kupi !"

Regularnie pojawiał się również młodzieniec obładowany do granic wytrzymałości prawie wszystkimi artykułami spożywczymi. 
Wykrzykiwał biedak całe, dostępne menu, ale w pewnym momencie, prawdopodobnie na skutek przegrzania, zamiast gorąca kukurydza, zaczął oferować gorącą czekoladę. Co ciekawe kilka osób się ożywiło, ale nikt jakoś specjalnie nie wyrażał chęci zakupów.

Junior, lekko wymoczony, upiaszczony, zaległ w zrelaksowanej pozie na kocu, zadumał się i nagle palnął, (niestety dość głośno i wyraźnie).
"Boże, jaka szkoda, że tutaj nikt nie ma pieniędzy!"

Dookoła nagle odrobinę ucichło,zapatrzyłam się w morze, starając unikać kontaktu wzrokowego z sąsiadami i nałożyłam na siebie kolejną warstwę kremów z prawie wszystkimi, możliwymi numerami filtrów i z błogością wyciągnęłam się na swoim leżaku.

Ale fajnie jest wrócić, nigdzie nie ma takich "klimatów" jak nad naszym morzem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz