sobota, 8 grudnia 2018

Szykujemy się na zimę, czyli chałupnicze czynności ocieplające

Ogacamy się na zimę. Zbuntowałam się, wizja przemarzania do kości, aż do wiosny zdecydowanie nie przypadła mi do gustu.
Podeszłam do problemu metodycznie, to znaczy najpierw na czworakach praktycznie przeczołgałam się przez wszystkie, zimne pomieszczenia. 

Nie powiem, rozgrzały mnie te ćwiczenia, ale może było to raczej spowodowane gwałtownym skokiem ciśnienia, na skutek lekkiego szału, (menopauzę wykluczam, jakoś nie zauważyłam u siebie regularnych uderzeń gorąca).

Wnioski były dość jednoznaczne, z kominka wiało arktycznym powietrzem, zdziwiłam się, że nie znalazłam żadnych pingwinów imigrantów.
Dodatkowo, część kratek, przez które powinno lecieć ciepłe powietrze, działała niezwykle sprawnie, tylko, że zamiast ciepłego powietrza leciało lodowate
Co ciekawe w lecie, kiedy taki chłodek byłby mile widziany, wspomniane kratki nie działają w ogóle.

Ciągle rozgrzana, znalazłam w internecie firmę od kominów i kominków, (chrzanię Plenipotenta i jego fachowców od siedmiu boleści).
Błyskawicznie pojawił się facio z pomocnikiem. Główny przetykacz był rasy białej, ale najwyraźniej na skutek regularnej pracy w kominach, przypominał kolorystycznie dickensowskich kominiarczyków, co nie zmieniało faktu, że orientował się świetnie w temacie.

Zamontował mi klapkę w kominku, odcinając dopływ lodowatego powietrza, zalepiŁ wszystkie dziury, które mógł, wyczyścił wszystko, co mógł, a na koniec uszczęśliwił mnie informacją, że komin u góry ulega rozpadowi i lada moment spadnie nam na głowy.

Murowanie komina pozostawiłam w gestii właściciela domu, nie przesadzajmy, nie przyjechałam tu pracować na wysokościach, aczkolwiek jak sobie uzmysłowiłam, ile już napraw wykonałam we własnym zakresie to niewiele mi brakuje do zdobycia następnego zawodu.

Następnie wzięłam się za kratki, w tym celu nie potrzebowałam internetu, doskonale wiedziałam kogo wezwać na pomoc. Udałam się mianowicie do mojej córki i grając bezwstydnie na jej uczuciach do trzęsącej się z zimna matki, poprosiłam o pomoc.

Najchętniej zamurowałabym na amen wszystkie wadliwe kratki, ale właściciel mógłby mnie pozwać, (to też pewnie by mnie rozgrzało do czerwoności), w związku z tym ograniczyłam się tylko do zaproponowania nałożenia warstwy izolacyjnej i oblepienia wylotów.

Odpuściłam mojemu dziecku czołganie się i wskazałam paluchem, gdzie ciągnie, skarb rozpoczął proces izolacyjny.
Istnieje malutka szansa, że dzięki tym zabiegom w salonie, przy płonącym kominku nikt nie będzie hibernował. Pożyjemy zobaczymy.

Moje dzikie zwierzaki też się szykują na mrozy. 
Jelenie w dalszym ciągu zachowują się skandalicznie. 
Pochłaniają jedzenie regularnie, ale jak ostatnio poszłam skontrolować stan paśnika, zamiast jakiegoś listu dziękczynnego, czy chociaż małej notatki, znalazłam zrelaksowaną wiewiórkę, opychającą się bez żadnego skrępowania. 
Dla przyzwoitości udała zaskoczoną, ale specjalnie przekonywująco jej to nie wyszło.

Pocieszający jest fakt, że jak jelenie zmienią zdanie i mnie porzucą, wiewiórki przejmą na własność paśnik. 
Ewidentnie odpowiada im gabarytowo, wyżerają też regularnie pokarm, który jak widać spełnia ich wymogi żywieniowe.

Wczoraj widziałam jak pięć wiewiórek pobiło się o prawo do paśnika, w efekcie trzy wyjadały z karmnika dla wiewiórek i ptaków, zwycięzca żerował w paśniku prawie na leżąco jak Neron, a najbardziej wyluzowana wiewiórka wsuwała, jak maszyna wszystko co spadło na ziemię.

Sąsiedzi i mamusie przed szkołą, też już stylizują się na sezon zimowy. 
Prawie uwierzyłam w ich zdrowy rozsądek, prawie, bo jak parę dni temu wyszło piękne słońce to kilka inteligentek przyszło w klapkach, a dzieci leciały w koszulkach z krótkimi rękawkami.
Jeden tatuś przyszedł w krótkich spodenkach, (temperatura w okolicach dziesięć stopni, chwilowo na plusie) i całym sobą udawał, że się nie trzęsie.

Moje świnki mają więcej rozumu, jak jest ciepło to sobie leżakują w miejscach dowolnych, jak się robi zimno, to albo wczołgują się pod swój kocyk, albo układają przy kratce, (z ciepłym powietrzem), żadna się nie wybiera marznąć pod okno sinieć do towarzystwa, bo niebo jest niebieskie.
Podobnie rybek, jak zaczyna się ochładzać zaraz lokuje się koło grzałki i robi stamtąd wypady tylko na posiłki.

A to my podobno mamy więcej rozumu niż zwierzęta.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz