Odwiedziła nas moja teściowa z ciocią szanownego małżonka.
Teściową znam, ciocię widziałam trzeci raz w życiu, ale kobieta sympatyczna, lekko przerażona, może zostać.
Panie przyjechały z ambitnymi planami podbijania Nowego Jorku. Wczoraj wypuściły się na miasto. Wróciły wieczorkiem, przez przypadek jechały tym samym pociągiem co mąż. Jak weszli do domu, to przysięgam, że on był w gorszym stanie.
Panie, jak wychudzone (mocno), konie pociągowe, cały dzień latały po NY, a potem rozrabiały do nocy, a dzisiaj były na nogach już od szóstej.
Może powinnam zainteresować się co biorą, bo niewątpliwie przydałby mi się taki rozpęd.
Zrobiły sobie dzień przerwy, bardzo mądrze bo leje jak z cebra, oczywiście wszędzie ogłosili już prawie klęskę żywiołową, ale jutro powinno być ładnie to znowu sobie poszaleją.
Ja też sobie szaleję, tylko zdecydowanie mniej rozrywkowo i sił jakoś tak mam mniej niż one.
Najpierw przydarzyła mi się wywiadówka u juniora, w jego centrum językowym dla obcokrajowcow.
Stawiłam się karnie, bo po pierwsze nauczycielki lubię, bardzo dużo od nich zależy, a poza tym miałam taką maciupeńką nadzieję, że spotkam jakieś fajne matki desperatki, a może nawet jakąś Polkę.
Matek było tylko kilka sztuk, w tym niestety w ramach słowiańskich klimatów tylko ja.
I tak sobie zadaję pytanie dlaczego te baby tak mnie nie lubią. Do tych lekko depresyjnych rozważań nastroiła mnie rozmowa.
Scenka: stoi obca matka, grzecznie się witamy, na początek rzuciła mi sympatyczny tekst, że ubrałam się lepiej niż ona (ja, letnia sukienka), bo jej jest za gorąco, (ona, dżinsy i bluzka z długimi rękawami).
Uśmiechnęłam się miło, chociaż mogłam babie powiedzieć, że może powinna sprawdzać temperaturę bo na dworze jest 28 stopni.
A trzeba było, bo kobietka zapytała skąd jestem i potem pojechała cytuję dosłownie: "Polka, oooooooo nie wyglądasz jak Polka. (Tu miałam chwilę konsternacji). Chociaż nie wiem jak wyglądają Polki bo nigdy żadnej nie widziałam. Jak dla mnie to wyglądasz jak latynoska".
Rozmowna mamusia była Holenderką, w Stanach od paru miesięcy. Tak sobie myślę, jakie jest prawdopodobieństwo, że nigdy nie widziała żadnej Polki, kiedy praktycznie najechaliśmy "za chlebem" ich kraj ?
I jeżeli ktoś myśli, że porównanie mnie do latynoskich kobiet było komplementem, jest w błędzie. Tu nikt nie chce ani wyglądać, ani być Latynosem, (stwierdzenie prawdopodobnie mocno ogólne, ale tak to wygląda z boku).
Nie będę opisywać moich wdzięków dokładnie, ale mam niebieskie oczy, jasną karnację, włosy, takie coś jak mocno ciemny blond złamany upływem czasu. Jednym słowem trzeba sporo wyobraźni lub środków odurzających, żeby przypisać mi południowo-amerykańskie pochodzenie.
I mogłam się odwzajemnić komplementem, że ona za to wygląda jak rasowa Holenderka, bo łatwo ją rozpoznać skoro wszystkie Holenderki są brzydsze niż ich krowy, ale nie zrobiłam tego.
Czasami mam dość tego, swojego opanowania i kultury osobistej.
Uzgodniłam szczegóły edukacji językowej młodszego dziecka i jak pies pognalam do domu, żeby dla odmiany ze starszym dzieckiem odwiedzić lekarza i dostać gips.
Gips został nałożony profesjonalnie przez pana doktora. Niestety pan uszczęśliwił mnie wizją dodatkowego prześwietlenia, prawdopodobnie tomograf komputerowy, tym razem, bo jednak się boi czy nic się nie przesunęło.
Ja też się boję więc go rozumiem, aczkolwiek ja się boję bardziej, bo on się boi profesjonalnie, a ja macierzyńsko.
Okazało się, że w celach przyspieszenia gojenia, powinni córce nałożyć stymulator na gips. Tajemnicze urządzenie, najwyraźniej jest z wyższej półki cenowej, bo póki co toczą boje z ubezpieczycielem.
Pielęgniarka uszczęśliwiła mnie stwierdzeniem, że może to im zająć do 90 dni.
Biorąc pod uwagę, że gips ma nosić przez 35 dni, to potem tym stymulatorem, cokolwiek, on robi to można potraktować już tylko firmę ubezpieczającą, (może jest opcja elektrowstrząsów).
No nic zobaczymy, pan doktor ma działać.
I chociaż już się przyzwyczaiłam do powitań w stylu amerykańskim, (chociaż cały czas mam ochotę odpowiadać zgodnie z prawdą), to czy w szpitalu nie mogliby sobie tego oszczędzić ?
Może powinni mowić "dzień dobry" czy "cześć", bo jak może odpowiedzieć, że wszystko jest świetnie, dzieciak, który wchodzi o kulach, krzywi się z bólu i czeka na założenie gipsu ?
Podsumowując, leje deszcz, jest bardzo ciepło i mogłabym nawet odstawić chałupniczą wersję "Deszczowej piosenki", a zamiast tego mam ochotę z prawdziwie słowiańskim zacięciem zaśpiewać "Deszcze niespokojne", bo jakoś tak mimo tego amerykańskiego luksusu, jakoś dziwniej czuję się cały czas jak na polu bitwy i tylko, gdzie ten czołg z dziarskimi chłopakami ?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz