środa, 6 grudnia 2017

Mikołaj i awaria światła, czyli normalne, świąteczne aktywnosci


Odwiedził nas Święty Mikołaj, najwidoczniej wszyscy byliśmy bardzo grzeczni. Zastanawialiśmy się, którą strefę czasową Mikołaj będzie honorował. Zdecydował się na czas polski, dzięki czemu poszliśmy spać późno, zamiast czekać na niego całą noc.

W tak zwanym międzyczasie udało nam się ogarnąć sprawę oświetlenia ogrodu. 

Tu mała dygresja. Całe moje życie patrzę z podziwem jak innym ludziom udaje się osiągnąć w urządzaniu wnętrz, kuchni na przykład, minimalistyczne wyrafinowanie, zen po prostu. Biel, biel, pustka i elegancka sterylność. Mnie się to nigdy nie udało. Jakbym się nie starała na koniec zawsze jest przytulnie i "zen" nijak nie może się wpasować. 

Dawno temu bliska mi osoba powiedziała, że można mnie wpuścić do pustego, obskurnego pokoju i zawsze zrobię z niego prawdziwy dom. Uważam to za prawdziwy komplement. 

Wracając do oświetlenia domów, większość z nich jest właśnie udekorowana w taki super elegancki sposób. Przeważają białe lampki, co ma w praktyce sens bo jest jaśniej, ale rownież bardzo elegancko. Girlandy wiszą rozmieszczone co do centymetra, nie ma miejsca na szaleństwo "i ułańską fantazję". Obiektywnie wygląda to wszystko naprawdę bardzo efektownie.

Ja po zakupieniu sterty lampek, dałam się porwać chwili (albo raczej godzinom). Efekt jest, tylko znowu cholera mi nie wyszło wyrafinowanie. Jest za to kolorowo i magicznie. 

Wczoraj po zmroku, kropił mały deszczyk, a my napawaliśmy się właśnie ową magią, w oczekiwaniu na Świętego Mikołaja i nagle: "ciemność, ciemność widzę” !

Inteligentnie wszystko zaizolowaliśmy odpowiednio, oprócz jednego przedłużacza. Mikołaj, który akurat przelatywał kontrolnie w okolicy, spojrzał z góry z litością na niedoświadczonych cymbałów i tylko dlatego dzisiaj idziemy kupować nowy przedłużacz, a nie pełne oświetlenie ! 

Za parę dni ma spaść śnieg, wszyscy już się nie mogą doczekać. W związku ze znaczącym pogorszeniem aury, zmieniła się dynamika stosunków (luzik, luzik tylko towarzysko-szkolnych). Mamy mianowicie zamiast biegać, jeżdżą do szkoły samochodami (większość w piżamach).

Ponieważ ja chodzę, w moim przypadku piżama raczej się nie sprawdza. Chociaż może kilku sąsiadów byłoby zainteresowanych ? 

À propos zainteresowania jeden osobnik płci męskiej wzbudził je niedawno we mnie. Pojawił się mianowicie pan pochodzenia latynoskiego (znowu zero możliwości komunikacji) i okazało się, że będzie zamykał zraszacze trawników na zimę. 

Zdziwiłam się bardzo bo nigdy takowych nie dostrzegłam. Okazało się po raz kolejny, że nie doceniłam pomysłowości amerykańskich specjalistów tym razem od spraw architektury zieleni. 

Zraszacze były i nawet działały. Zaprogramowane na działanie trzy razy w tygodniu, o 3 rano, przez dziesięć  minut. Tak, a ja zasuwałam z wężem ogrodowym, bo wszystko schło na potegę. Drugi raz już mnie tak nie przerobią, bo nauczyłam się jak ten cały system zaprogramować i przede wszystkim, gdzie on jest ukryty. 

Podczas prezentacji, ponieważ dialog nie wchodził w grę, musiałam wyglądać jak jedna z moich zdziwionych świnek. Pan coś tam nacisnął, z otworów poleciała para i spowiła wszystko jak w horrorze. 

Konserwacja została zakończona pomyślnie, dostałam rachunek i fachowiec rozpłynął się można powiedzieć dosłownie we mgle. 

Czasami członkowie rodziny lub przyjaciele z Polski pytają mnie czy ja się tu biedulka nie nudzę. Przysięgam, jeszcze nie udało mi się osiągnąć takiego stanu.

2 komentarze:

  1. A Wy Mikołaja macie holenderskiego, czy po polsku ;-) ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiscie, że polskiego !!!!😊❤️🌲🇵🇱

      Usuń