sobota, 11 listopada 2017

Straszyć czy nie straszyć, czyli jak podnieść poziom cukru towarzyskim potworom

Odfajkowałam wreszcie Halloween na mojej amerykańskiej liście obowiązkowych postaw obywatelskich - hurra ! Ponieważ miałam (plastikową oczywiście) siekierę i nie wachałam się jej użyć, zalany sztuczną krwią mąż dobrowolnie udał się na polowanie na cukierki z dziećmi, a ja zostałam żeby rozdawać takoweż. 

No i oni latali w dzikich ciemnościach, bo ta nasza ulica jest trochę ciemnawa, latarni jak na lekarstwo i marzli, a ja poszerzyłam swoje horyzonty kulturowe i miałam ubaw po pachy. 


O ile cała ta koszmarna otoczka halloweenowa była zupełnie nie w moim stylu to podobało mi się przebieranie i rozdawanie cukierków. Wielka szkoda, że to straszenie jest obowiązkowe !

Uzbrojona w wielką miskę słodyczy, strój mocno ekscentrycznego motylka i cały urok osobisty stanęłam w drzwiach i zmierzyłam się z kolejną, amerykańską tradycją !

Scenka rodzajowa nr 1  - rodzina japońska, mamusia wiedźma, dzieci rożne zwierzaki i hit wieczoru tatuś jako wielki, słodziakowaty misiek panda, prawie byłam gotowa go adoptować. Ponieważ było tak zimno, że mówiąc kulturalnie marszczyły się wszystkie odkryte i zakryte części ciała,  przebranie w puchatą pandę było bardzo logicznym wyborem. Tatuś był w świetnym humorze mamusia cała w przezroczystych tiulach już nie tak bardzo.



Scenka rodzajowa nr 2 - trzy malutkie dziewczynki, oczywiście księżniczki i zdaje się jedna syrenka wzrostu około metra jak krasnoludki, zobaczyły mnie i zamarły. Zaczęłam sobie robić w duchu wyrzuty, że przesadziłam z makijażem i biedne dzieci bedą miały traumę i temat do rozmów z terapeutą, kiedy jedna mnie zapytała z nabożeństwem w głosie : Kim ty jesteś ? Na co ja inteligentnie  odparłam - Jestem szalonym motylem - po czym całe mini stadko podsumowało COOOL !!! Od razu poczułam się lepiej ! Nie ma to jak trochę brokatu na twarzy, zwłaszcza w miejscach gdzie grawitacja zaczyna wygrywać z desperacją !

Scenka rodzajowa nr 3 - banda dziewczynek (przedział wieku 10-13 lat), jedna zobaczyła moją fryzurę (perukę w kolorze adekwatnym do atmosfery otaczającego horroru) i zawyła: łaaaaaał jakie masz super włosy też chcę mieć takie ! Na co mamusia, która pilnowała całe towarzystwo z odległości, zareagowała błyskawicznie z widoczną paniką w ruchach i  szybko zgarnęła wszystkich - ciekawe czy będzie mnie rozpoznawać na ulicy.

Scenka rodzajowa nr 4 - moja sąsiadka, młoda babka i dziewczynka dwuletnia w letniej sukience bez rękawów, sandałki, wszystko gołe (przypominam, że było pare stopni), ją chciałam przede wszystkim ogrzać, a potem rozebrać matkę do kostiumu, kąpielowego oczywiście i puścić na taki, mały orzeźwiajacy godzinny spacerek. Może taki  chłód pobudziłby u niej do życia chociaż jedną komórkę mózgową. Niestety nie mogłam, politycznie niepoprawne, bo a nuż to rodzina skandynawskich morsów i mają prawo do szerzenia własnych wartości, kultury itd. (to nie jest żart niestety).

Przy okazji zaobserwowałam następny absurd, chyba muszę je zacząć spisywać alfabetycznie.
Mianowicie okazało się, że w wielu domach pozwalają dzieciom brać tylko po jednym cukierku. Podsumowując wydają kupę pieniędzy na dekoracje siebie, domów, zwierząt domowych (to też nie jest żart niestety), te zmarznięte dzieciaki czekają na ten wieczór jak kania dżdżu całymi dniami, po czym mogą dostać jeden cukierek.

Miałam przygotowane dwie wielkie plastikowe miski słodyczy - jedna zapasowa (ponieważ słynę ze spartańskich metod wychowawczych) bardzo szybko zorientowałam się, że te dzieciaki myślą,  że dostaną wersję mocno okrojoną i od razu zadziałałam.

Przypomniały mi się kartkowe czasy i jedna tabliczka czekolady na miesiąc - w mordę jeża kopaną nie u mnie !!!!!!


Efekt był taki, że po jakimś czasie kiedy wróciła moja zakrwawiona, dysfunkcyjna rodzina (psychopata, potwór i przecząca  standardom halloweenowych okropieństw atrakcyjna wróżka) mąż z pewnym zdziwieniem stwierdził - wiesz mam wrażenie, że jakoś wyjątkowo dużo dzieci chodzi do naszego domu w porównaniu do innych ? 


Ha ! Ciekawe dlaczego ? Ułańska fantazja rządzi - nie będzie Niemiec pluł nam itd.
Przy okazji wyszło na jaw, ze Zakrwawiony mąż miał pecha trafić na kilka domów "jednocukierkowych" i tam nasz potomek używając niestety angielskiego wyraził swoją opinię w podobno bardzo dosadny sposób co myśli o takim traktowaniu potworów w halloween ! Moja krew !!!!




I tak zakończyłam mój pierwszy amerykański halloween, przyznaję szczerze, nie przypuszczałam, że będę się tak dobrze bawić ! Oczywiście bez wychodzenia z domu, bo jednak te dekoracje, wzbogacone dodatkowo o dźwiękowo-wizualne efekty specjalne zdecydowanie wpływały negatywnie na moją psychikę.


No, ale uświadomiłam sobie, że nie pojawiły się prawie żadne nastolatki, tylko trochę wyrośniętych jednorożców i mumii, a ponieważ mimo mojej wielocukierkowej polityki rozdawczej zostało mi kupę słodyczy wystawiłam je elegancko późnym wieczorem przed dom, zostawiłam światło i ...... cud nastolatki się natychmiast uaktywniły pochłaniając resztę słodkości bez upokarzania się w kostiumach co zgódźmy się można w pełni zrozumieć, no bo przecież ile lat można robić z siebie idiotę ? Chociaż jak patrzę na niektórych to można dość długo.

2 komentarze:

  1. Hahaha, świetny tekst :D. Lubię takie poczucie humoru, sądzę, że tu zostanę na dłużej ;).

    OdpowiedzUsuń