sobota, 11 listopada 2017

Rżnięcie dyni, czyli lokalne atrakcje - tekst zdecydowanie nieerotyczny

Może uda mi się wreszcie nawiązać do interakcji towarzyskich. Najpierw trochę szkolne, okazało się, że rżnięcie dyni - inaczej tego się nie da określić, jest obowiązkiem dobrego rodzica, a wręcz niezbędną honorową postawą wymaganą od każdego obywatela ! Zakupiliśmy dynie, w sumie 3 sztuki, dwie małe i jedno wielkie bydlę, no i oczywiście w szkole musiałam dekorować największą. Ledwo zataszczyłam to cudo do szkoły. Ładne parę kilo. Na miejscu okazało się, że wszyscy podeszli do tego trochę bardziej poważnie niż ja, bo mieli, projekty !!! Ja zadziałałam w prawdziwie polskim stylu, spontanicznie i dynia po prostu dostała straszną mordę. Potomek uszczęśliwiony, ja jako Matka Polka w Ameryce wykazałam się odpowiednią postawą !!! 
W rżnięciu (dyni oczywiście) uczestniczył rownież dyrektor szkoły ! W związku z tym mamusie w ekstazie prawie wyrzeźbiły jego popiersie. Jak kiedyś zacznę tak głupieć mam nadzieję, że ktoś przyjedzie z Polski i mi wleje na otrzeźwienie. 
Jak Pawlak z Kargulem przyjechali do Ameryki to mówili "toż to dziki kraj ", no więc właśnie weryfikuję to błyskotliwe podsumowanie największej światowej potęgi empirycznie, ponieważ musiałam się zmierzyć z tematem Halloween. 
Rany Boskie !!!!! Jak to wdzięcznie określił Pawlak jak "durna bźdźiągwa" myślałam,  że domy zostaną udekorowane na parę dni pod koniec października i jakoś to przetrzymam, a tu chała, koszmary zaczęły  się pod koniec września i codziennie było coraz gorzej ! 
I teraz taki obrazek sytuacyjny: słoneczko świeci, rześki, optymistyczny poranek wdzięcznie galopuję do szkoły, a tu co ? Wszędzie groby, w dodatku tak pioruńsko realistyczne, że ma się wrażenie, że idzie się przez cmentarz, no ale jak ktoś lubi cmentarze to na pewno wykopujące się z ziemi szkielety dorosłych, dzieci i zwierząt dodatkowo dostarczą odpowiednich wrażeń. Kiedy już jakoś oswoiłam się z grobami (udało się bez ataku serca), sąsiedzi przystąpili do następnej fazy planu mianowicie pająki, to, że wyglądały jak prawdziwe to tylko szczegół, szkoda, że miały średnio 2-3 metry wielkości. A najgorsi byli sąsiedzi tzw. kreatywni - ci postarali się o dekoracje ambitne, zdecydowanie mniej kiczowate, ale naprawdę przerażajace np. Zwęglony człowiek zamurowany żywcem w drzewie. 
Pocieszam się myślą, że podobno od razu po tym uroczym święcie wystawiają choinki i Mikołaje. Chrzanię to i też sobie walnę jakiegoś wesolutkiego Mikołaja, po tych horrorach nikt mi się nie powinien dziwić. Będę siedzieć przed domem śpiewając kolędy, ewentualnie pieśni patriotyczne. Zastanawiam się też nad wprowadzeniem bardziej narodowościowych klimatów, może jakiś góral, owieczki, flaga i całe stado bałwanów ?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz