niedziela, 15 sierpnia 2021

Początek kryzysu wieku średniego, czyli będzie się działo


Nie można zwalać wszystkiego na pandemię. W szale coronawirusowym zapominamy, że istnieją inne choroby, inne problemy i zupełnie inne dramaty. 

To tak króciutko w temacie usprawiedliwienia mojego milczenia.

Od mojego, ostatniego marcowego wpisu trochę się działo i opisanie wszystkiego zajmie mi trochę czasu.
Najpierw wpadliśmy z moim mężusiem w kryzys wieku średniego i wygląda na to, że ciągle w nim tkwimy. 
Wszystko zaczęło się dość oryginalnie.
Nie zaczęliśmy mianowicie kupować Harleyów ani czarnej skory, nie wykazaliśmy zainteresowania lateksem i (mam nadzieję młodszymi koleżankami), tudzież kolegami. 
Mąż za to spontanicznie zakupił sobie hawajskie koszule w tak kolorowe kwiaty, że zęby bolą. Sam w sobie ten fakt byłby już wysoce niepokojący, gdyby nie to, że okazało się, że kupił je sobie ociupinkę za małe, (mam nadzieję, że przez pomyłkę).

Po przypakowaniu na siłowni i nabyciu dodatkowej masy mięśniowej po prostu w te kolorowe cuda się nie zmieścił, można powiedzieć, że pączki mu dosłownie zaczęły pękać na bicepsach. Po krótkiej chwili refleksji mężuś koszulki oddał mnie, a sobie zakupił większy rozmiar. 
Zastanawiam się teraz, gdzie ja będę je nosić, aczkolwiek myślę, że jeszcze kilka miesięcy izolacji, maseczek i wszelkiego rodzaju obostrzeń i nie wykluczone, że będę w nich chodzić maniakalnie po naszym kółku robiąc dziesiątki kilometrów powiewając kolorami, bo w moim przypadku rozmiar jest ociupinkę za duży.
A w takim przypadku wymóg zachowania bezpiecznego dystansu będzie zbędny bo sąsiedzi widząc mnie z daleka będą się w panice bunkrować.

Kontynuując temat wieku średniego mąż postanowił zabawiać mnie wieczorami filmami. Biorąc pod uwagę, że kinematografia światowa cienko piszczy w pandemii, nie można oczekiwać cudów. Wszystkie, większe premiery są przekładane w nieskończoność, taki Bond na przykład mam wrażenie, że prędzej doczeka późnej emerytury niż premiery.
W związku z tym zostałam podstępnie zmuszona do obejrzenia filmu pod tytułem Grenlandia. Polecam szczególnie osobom posiadającym dużo wolnego czasu, o co teraz nie jest specjalnie trudno, ewentualnie pragnącym pozbyć się nadmiaru dobrego samopoczucia. Bo nie ukrywajmy jeżeli w kierunku Ziemi zmierza wielki meteoryt, który na pewno zniszczy 75 % wszelkich form życia, wliczając w te formy oczywiście ludzi, to raczej nie ma się z czego cieszyć. 
Po obejrzeniu tego filmu mężuś widząc moje mordercze spojrzenie stwierdził radośnie, że przecież po takim meteorycie to ten covid to jest mały pikuś. Może i pikuś, tylko dlaczego ja mam oglądać zagładę świata w telewizji skoro za oknami też nie najlepiej się dzieje ?

Tymczasem pory roku niepomne na obostrzenia zmieniają się zgodnie z planem. Po zimie, co było do przewidzenia przyszła pora na wiosnę, pojawiły się pączki, kwiatki, pszczółki, a cała banda małych zwierzaków rozpoczęła masowe zakładanie rodzin i ze względu na wycinkę drzew przymusową relokację.
Najwyraźniej odurzeni wiosną zaczęli głupieć też sąsiedzi, niestety u nich to nie przełożyło się na życie uczuciowe. Sąsiadka na przykład ocknęła się, że od paru lat mamy dziurę w płocie. Biorąc pod uwagę, że Plenipotent, czyli nasza pożal się Boże złota rączka, ponad rok temu obiecał naprawić płot, a potem zniknął jak obietnica przedwyborcza, sąsiadka zdecydowała się wziąć sprawy w swoje ręce. Pogratulowałam jej w myślach obywatelskiej postawy, szczerze życzyłam powodzenia i przyczaiłam się w oczekiwaniu na efekt jej wysiłków. Kobieta skontaktowała się z właścicielem domu, który wynajmujemy, mój mężuś skontaktował się z właścicielem, aż dziw, że właściciel sam z sobą się nie skontaktował. 

Przez dłuższy czas nie było jasne kto właściwie powinien naprawiać płot, kiedy sytuacja zaczęła niepokojąco przypominać walkę Pawlaków z Kargulami, okazało się, że to nasz właściciel jest odpowiedzialny za naprawy. Nie wchodząc głębiej w nudne szczegóły, minął prawie rok, płot ma ciągle wielką dziurę, a sąsiadka załamanie nerwowe. Co do stanu jej umysłu jestem pewna bo ostatnio mnie dopadła. Okazało się, że pod spornym płotem jest wielki kamień, nie wiem może narzutowy, i najwyraźniej leży jej na sercu.
Mnie też leży, ale może raczej na wątrobie, zupełnie nie mam bowiem ochoty patrzeć sąsiadom w oczy jak zalegnę w ogródku podziwiając moje wiewiórki.
Apropos` wiewiórek biorąc pod uwagę, że sąsiedzi masowo rozbudowują swoje domy i wycinają maniakalnie wszystko co jest zielone, moje gryzonie zeszły do podziemia, ptaki w większości odleciały, zrobiło się pusto i mówiąc krótko jestem o krok od przywalenia komuś w ryj.

W ramach dodatkowych rozrywek zaczęliśmy regularnie wyprowadzać naszą kotkę na smyczy.
Z dwóch powodów, po pierwsze jełop głupi chce atakować resztkę pozostałych wiewiórek, a po drugie mamy dziurę w płocie i nie chcielibyśmy jednak, żeby ją sąsiedzi odstrzelili za wtargnięcie na teren prywatny. Ostatnio kot po nieudanej próbie zamachu na życie krolika spacerował sobie na smyczy przed domem i spotkał psa. 
Nasza Puchatość wpadła w taką panikę, jakby zobaczyła krokodyla, albo co najmniej krwiożerczego bulteriera. Śmignęła do domu jak hart wyścigowy, o mało co przy tym nie uszkadzając Córki, która zaplątała się na drugim końcu smyczy. I nie byłoby w tym nic nagannego, ani dziwnego, bo jak wszyscy wiemy koty się boją psów, albo się z nimi nie lubią, szkoda tylko, że ta okropna bestia okazała się być malutkim, słodziaśnym szczeniaczkiem, który na luziku mieścił się naszej kotce pod brzuchem. 

To tyle w temacie odwagi i dzikiej natury kotów. Nasza kotka jest idealnym dowodem na to, że mężczyźni są w stanie obdarzyć gorącym uczuciem głupie, ale piękne kobiety, mianowicie moje chłopaki, (Junior i Mężuś), są tak zakochani w tym głupim zwierzaku, że aż miło popatrzeć, serce rośnie jak na sterydach. A Puchatość tylko wpatruje się w oczy Mężusia udając totalne oddanie i na tym kończy się jej działalność. Taki z tego płynie wniosek, że lata edukacji, samokształcenia, pracy nad sobą itd., nie są niezbędne. Może należałoby zainteresować się medycyną estetyczną, tu coś naciągnąć, tam podpiąć jeszcze gdzie indziej coś wypełnić i tym sposobem zagwarantować sobie szczęście w miłości.

Streszczając mocno ostatnie miesiące, po wiośnie nadeszło lato. Mimo upływu czasu i moich codziennych spacerów, sąsiedzi cały czas obserwują mnie z nieufnością. W związku z nową rzeczywistością na moim przedmieściu wykształciła się kultura pandemiczna. W momencie spotkania sąsiadów, przechodzi się na drugą stronę ulicy i grzecznie macha, ewentualnie radośnie wykrzykuje powitanie unikając kontaktu. 
Mówiąc brutalnie szczerze nie różni się to specjalnie od czasów sprzed pandemii. 
Za to ja się różnię, ale o tym będzie trochę później.



















2 komentarze: