poniedziałek, 8 czerwca 2020

Cienie izolacji, czyli wycie na przedmieściach

Godzina policyjna, zamieszki na ulicach, braki i wydzielanie artykułów spożywczych w sklepach, zamknięte granice. To nie jest opis stanu wojennego z czasów mojego dzieciństwa, tylko nasza codzienność, tzw. "amerykański sen". Chciałam to mam.
Jeżeli dodamy do tego pandemię faktycznie, jak niektórzy twierdzą, brakuje już tylko meteorytu, który spadnie na ziemię.
I jak w tym wszystkim zachować pogodę ducha, kiedy duch sam podupada ?
Mimo wszystko staram się jak mogę, żeby duch optymizmu w naszym małym stadku radośnie powiewał. 
Obowiązkowo wiecznie uśmiechnięta Matka Polka, cała ja.


Ostatnio w ramach podsumowań blasków i cieni izolacji, dyskutowaliśmy z naszymi dziećmi, co się komu podoba a co nie, bo a nuż można coś ulepszyć.
Okazało się, że Juniorowi podoba się wszystko oprócz tego, że nie może sprowadzać bandy kolegów do domu, co ciekawe mnie osobiście ten aspekt izolacji akurat bardzo przypasował. Córce, nie podoba się, że sklepy i granice są zamknięte i że nie możemy lecieć do Polski, a mojemu Mężowi za to podoba się wszystko, tylko pozazdrościć podejścia do życia.
Wygląda na to, że jego duch trzyma się nieźle.
Ogólnie nie mam nic przeciwko izolacji, żebyśmy tylko zdrowi byli, ale tęsknię za naszym morzem i oderwaniem się od rzeczywistości, a na to jak na razie szans nie ma. 
W związku z czym mój duch jest już mocno znużony,  a ja trwam w zawieszeniu, tylko od tego bujania mam już mdłości.


Mamy szczęście, że u nas zamieszki przybrały formę, raczej pokojowych demonstracji i nikt do nikogo nie strzela, (jeszcze). Sama nie wierzę, że tak napisałam. 
Podejrzewam, że wkrótce powstanie wiele prac doktorskich opisujących zachowanie ludzi, kiedy po kawałku odbiera im się wolność. 
Myślę, że reagujemy podobnie jak szczury.
Ponieważ ludzie są w stanie zaadaptować się do każdych warunków, po pewnym czasie zaczynają się cieszyć z rzeczy, które wcześniej uważali za oczywiste.
Tylko u nas zamiast ekstra kawałka sera występuje na przykład papier toaletowy.

Wiele razy pisałam o rasizmie w Stanach więc teraz sobie odpuszczę, bo i bez tego jest ciężko. To co się teraz dzieje nie jest szokiem, ani niczym niezwykłym niestety. Bez względu na to jak to brzmi, USA to nie jest kraj dla biednych, kolorowych ludzi, nie jestem nawet pewna czy jest to dobre miejsce dla zamożnych kolorowych.

Między innymi dlatego tak ciężko mi się teraz pisze. Jak sobie pomyślę, że znowu żyję w kraju, gdzie obowiązuje godzina policyjna, to chce mi się wyć.

Pozostając w temacie wycia, pierwsze rygory izolacji zaczęły łamać dzieci. Wykoncypowały sobie cwaniaczki, że bedą szaleć na dworze z zachowaniem bezpiecznego dystansu. W praktyce ten dystans im się mocno skrócił, ale rodzice zdecydowali się twardo ten fakt ignorować. 
Oni też już zdaje się ledwo ciągną.
W związku z tym sielska cisza izolacji została bezpowrotnie zakłócona. Ostatnio napisała do mnie sąsiadka, że jak to miło, że dzieci, w tym oczywiście mój syn tak ładnie się wydzierają pod oknami. Wyglądało na to, że między słowami usiłowała mi przemycić sugestię, żebym zakneblowała Juniora. Już się rozpędziłam i lecę z kneblem domowej roboty. Po prawie trzech latach mam już swoje, sprawdzone metody skutecznego pacyfikowania egzaltowanych sąsiadek, (bez użycia knebli).

Z bardziej neutralnych tematów, nasza Kotka skończyła pierwszy rok życia. Obyło się bez imprezy. Mój mąż po przestudiowaniu literatury fachowej uszczęśliwił wszystkich stwierdzeniem, że nasz kociak według znawców tematu nie jest jeszcze dorosły i powinien jeść ciągle puszki dla maluchów. Rozbawił mnie tym do łez, bo nasza Kotka już od dłuższego czasu całą, sobą pokazywała, że ma już po wąsy tego jedzenia i rozpoczęła strajk głodowy.
Mężuś po męsku stwierdził, że jak zgłodnieje to zje. Z wielkim zainteresowaniem oglądałam te zapasy. W starciu mąż versus kociak, obstawiałam zwycięstwo futrzaka. Szanowny małżonek wytrzymał jeden dzień i pognał do sklepu, wrócił obładowany różnymi puszkami i teraz Puchatość przeprowadza degustacje.
A w naszym ogrodzie na przekór wszystkiemu życie tętni i jak patrzę na te zwierzaki to jakoś mi się robi lżej na duszy. Może jakoś to będzie.

Córka mi właśnie powiedziała, że w stronę Ziemi leci meteoryt, nie zaryzykuję stwierdzenia, że teraz to brakuje tylko dinozaurów.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz