Lot na Arubę przebiegł mi bardzo miło, aczkolwiek pod koniec zaczęłam się lekko niepokoić bo oprócz, pięknej skądinąd wody, nie było widać nic więcej.
Podwozie wypuszczone, a za oknem tylko woda, zapowiedzieli lądowanie, za oknem woda, samolot już prawie woduje, a za oknem nawet śladu lotniska.
Nagle w sekundzie pojawił się pas i samolot wylądował.
Odbyło się to w tak ekspresowym tempie, że nie zdążyłam nawet zrobić zdjęcia.
Pierwsze co zwróciło moją uwagę, jak wyszliśmy z lotniska, oprócz upału oczywiście, był brak roślinności. W porównaniu do Barbadosu Aruba okazała się sucha i jakby wyschnięta.
Patrząc na krajobraz w drodze z lotniska do hotelu, ciężko było sobie wyobrazić, że za chwilę znowu zobaczymy jakąkolwiek wodę. Zaczęły za to się pokazywać bardzo fajne kaktusy i oczywiście obowiązkowe palmy, ale niewiele ponad to.
Dotarliśmy do hotelu, który przypomina malutkie, samowystaczająca państewko. Siedmiopiętrowe trzy osobne budynki, a na dole restauracje, obowiązkowe bary, sklepy, kasyno i rożne gabinety spa. Praktycznie można nie opuszczać terenu i bez wysiłku spędzić bardzo rozrywkowe wakacje, łącznie z zakupami, upiększaniami i wieczorkami artystycznymi na dodatek.
Póki co, całą moją rodzinę ciągnęła plaża. Rok temu na Barbadosie miałam możliwość zobaczenia z bliska prawdziwą, karaibską plażę, jak z katalogu turystycznego.
Nie ukrywam, że tyle słyszałam o plażach na Arubie, że już nie mogłam się doczekać.
Rzeczywistość mnie nie zawiodła, wręcz przeciwnie ogłuszyła.
Plaże są prześliczne z białym, drobniutkim piaskiem, a Morze Karaibskie jest obłędnie ciepłe, mniej słone niż Śródziemne, a kolory są tak piękne, że ciężko uwierzyć, że są prawdziwe.
Woda jest tak ciepła, że z ręka na sercu mogę powiedzieć, że zdarzyło mi się w życiu brać chłodniejsze kąpiele, zainicjowałam także tak zwany peeling karaibski, czyli nacieranie ciała piaskiem na brzegu, a następnie grupowe nurkowanie w błękitnej wodzie. Efekt zarówno wizualny, psychiczny jaki i rozrywkowy lepszy niż super ekskluzywne spa.
I o ile palmy, czy plaże są też bez dwóch zdań równie piękne na Barbadosie, czy w Meksyku, to na Arubie występuje w postaci dodatkowego bonusa wiatr, silny i ciepły.
Wieje cały czas, przez to upał zamiast męczący jest przyjemny, a palmy wyglądają, jak w środku lekkiego huraganu, są wysokie i powyginane.
W ramach dodatkowych rozrywek zaraz na samym początku rozwalił mi się kostium kąpielowy. Miałam do wyboru: kapać się w koszuli, przywrócić modę toples, (może pomysł niekoniecznie trafiony, trzeba mieć trochę litości nad ludźmi, którzy chcą bez traum spędzić wakacje), lub kupić w tempie ekspresowym nowy.
Kostium nabyłam, aczkolwiek wyboru specjalnego nie było, co ciekawe za to można było kupić mnóstwo gaci kąpielowych dla panów.
Nie wnikałam w powód tej rażącej dyskryminacji płciowej.
Pierwszy dzień zakończyliśmy, jak przystało na świeżych turystów, zachodem słońca, który wyglądał jak w kinie.
I teraz pozostaje nam tylko zobaczyć jak rozwinie się akcja tej romantycznej historii z przygodami.
Bajka......
OdpowiedzUsuń