czwartek, 23 maja 2019

Sukienka nr 2, czyli trochę przedterminowych emocji

Sukienka nr 2 pojawiła się całkowicie bez uprzedzenia, szokując wszystkich zainteresowanych. Planowo, miała przyjść w przyszłym tygodniu, a pojawiła się wczoraj, znowu późnym wieczorem, dostarczona przez jakiegoś tajemniczego, niewidzialnego kuriera.
Tym razem to mąż wkroczył do domu dumnie ściskając w ramionach miękki pakunek, udając nonszalancję, a w praktyce sam nie mogąc się doczekać rozpakowania.

Rozerwaliśmy torbę, w środku zamajaczył średnio ciekawy kolor niebieski, na ten widok moje dziecko lekko zbladło i zaczęło przypominać kolorystycznie nową kreację.
Ja natomiast przytomnie zauważyłam, że to jest lewa strona, a właściwa sukienka znajduje się w środku. Jednym słowem podziwiałyśmy kawałek podszewki, a uczciwie mówiąc nie było za bardzo czym się zachwycać.

Po przewróceniu na właściwą stronę sukienka zyskała znacznie na urodzie, aczkolwiek okazało się, że kolor odbiega ociupinkę od zamówionego. Oryginalnie miał być jasnoniebieski, a w praktyce przyszedł morski, ewentualnie, ciemny turkus, co kto woli.
Ja bym wolała, ale niestety to nie ja idę na bal. 
Jakość, podobnie jak przy pierwszej kreacji, bardzo dobra.

Tutaj krotki opis, mężczyźni mogą wznieść oczy do nieba, będzie krótko. 
Sukienka pod szyję, bez rękawów, od góry bazująca na koronkach ozdobionych malutkimi koralikami, a na dole na średnio szerokiej spódnicy składającej się z kilu warstw, wierzchnia z czegoś pomiędzy tiulem, a lekką satyną. 
Koronki schodzą miejscami spontanicznie poza talię.
Oczywiście długość do poprawki, reszta dopasowana. 

Gdybyśmy znalazły taką sukienkę w drugim salonie, na pewno byśmy ją kupiły, bo obiektywnie jest ładna, ale ponieważ jako pierwsza pojawiło się błyszczące indyjskie cudo, turkus dostał w rankingu miejsce drugie.

Dla równowagi emocjonalnej anegdotka dla panów. 
Kolega córki z innej klasy, lat 18, postanowił poszaleć podczas obiadu na stołówce. 
Nie wiem dlaczego dzieciaki dostają małpiego rozumu podczas jedzenia, (może za dużo, albo za mało cukru), ale regularnie najbardziej głupieją właśnie tam.

Młodzieniec, prawdopodobnie w celu zaimponowania ogółowi, wziął rozpęd i przeskoczył dwa solidne stoły, (brawo za sprawność), tylko niestety z lądowaniem mu nie wyszło upadł i złamał sobie nos, (koordynacja ruchowa zdecydowanie do poprawki, nos pewnie też).

Nie wiem jak szybko jego naturalna uroda, (o ile takową posiadał), wróci do normy, bo bal maturalny jest 1 czerwca, więc nie zostało mu specjalnie dużo czasu na zabiegi upiększająco-rehabilitacyjne.
Może liczy, że koleżanki zachwycą się jego nowym wizerunkiem twardziela.
Co do jego rodziców, to założę się, że najpierw odetchnęli z ulgą, że nie wybił sobie zębów, a potem jak ochłonęli, to sami mieli ochotę chociaż jeden mu wybić.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz